środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 4

-Robert-pisnęłam. Robert to były przyjaciel Bena. Gangster.
-Witaj maleńka-czułym gestem pogłaskał mnie po policzku tylko po to aby za chwile mnie w niego uderzyć. Syknęłam z bólu.
-Czego chcesz?-warknęłam.
-Zemsty-rzucił i wyszedł z tego okropnego pomieszczenia.
~#~
Nie wiem ile już tu siedze ale napewno długo. Może godzine. Może dzień. Może miesiąc. Wszystko mnie boli. Czuje się jak gówno. Chcę do domu.
Drzwi tego strasznego pomieszczenia otworzyły się, a do środka wszedł Robert. Zbyt słaba na urzycie jakilkolwiek słów spuściłam głowę na dół.
Podszedł do mnie podnosząc mój podbrudek.
-Co powiesz kochanie, na wideo dla taty?-warknął, a jego wzrok był zimny.
Nie odpowiedziałam mu w efekcie czego, znów dostałam siarczysty policzek. Zamknęłam oczy, nie chcąc pokazać mojego bólu.
-Masz mi odpowiadać, suko!
Wymamrotałam niezrozumiałe "nie". Nie otwierając oczu poczułam ogromny ból w okolicach prawego biodra, oraz żebra. Otworzyłam załzawione oczy. Od prawego biodra, do żeber ciągnęła się długa linia, z której ciekła krew. Robert mnie skaleczył.
Poddając się słabości, pozwoliłam wypłynąć łzą. Robert zadowolony ze swojego dzieła wyszedł i wrócił z kamerą w dłoni, oraz chłopakiem. Z Harrym. Spojrzałam na niego, a w jego oczach gromadziło się współczucie? Ta kurwa i jeszcze czego.
-Kręcimy wideo dla ojca!-zaklaskał w dłonie, a promienny uśmiech zagościł mu na twarzy. On kurwa naprawdę jest jakiś chory.
~#~
To naprawę jest chore. Komu sprawia radość, cierpienie innych?
Widocznie istnieją takie osoby.
Boje się. Boje się jak cholera. Jestem cała poraniona. Robert wykończył mnie tą wiadomością do Bena. Wiem, że on się załamie. Załamie się gdyż jestem dla niego ważną osobą. Jak to wideo dojdzie do niego...nawet nie mogę sobie wyobrazić w jaką popadnie złość. Ta taśma jest taka sadystyczna. Każde cięcie, uderzenie bądź przypalenie mojej skóry sprawiało Robertowi przyjemność, którą można było wyczytać z jego oczu.
Aktualnie leże zwinięta w kłębek na jakimś obniszczonym materacu, przykryta niezbyt grubym kocem, w śmierdzącym i cholernie zimnym pomieszczeniu. Wszystko mnie boli, piecze. Jestem jak...jakaś typowa szmata.
Jestem słaba psychicznie oraz fizycznie. Nie wytrzymam tak długo. To jest okropne. Załamie się. Zamkne w sobie. Jestem taka słaba. Zwinęłam się jeszcze bardziej w klębek obejmując nogi rękoma. Nie chciałam płakać. Nie mogłam płakać. Za dużo już łez wylałam.
W pewnym momencie usłyszałam głośne skrzypienie. Ktoś wchodzi do pomieszczenia. Zamknęłam oczy. Słyszałam kroki odbijające się od zimnej powierzchni. Osoba stanała przy mnie. Pochyliła się przez co czułam jego ciepły oddech na swojej szyi. Wzdrygnęłam się na kojące ciepło. Poczułam ręke pod moimi nogami oraz ręką i już po chwili byłam w górze.
-Trzymaj się maleńka.  Zdezorientowana otworzyłam oczy i ujrzałam Harrego. Zmarszczyłam brwi.
-Co...co ty robisz?-wychrypiałam.
-Pomagam ci. Nie będziesz tutaj siedzieć, a teraz obejmij moją szyję swoimi rączkami po spadniesz.-uśmiechnął się lekko. Moje serce przyśpieszyło, a ręce posłusznie powędrowały na jego szyję. Zamknęłam oczy i wtuliłam w nią głowę, nie chcąc widzieć tego paskudnego miejsca.
Czułam jak dwa razy wchodził po schodach, aż wkońcu weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, które po otworzeniu oczu okazało się łazienką. Harry usadził mnie na szafce.
-Maleńka, musisz zdjąć swoją koszulkę oraz spodenki.-oznajmił.
Zaraz, zaraz.
-Co?-szepnęłam.
-Muszę cię opatrzeć. No hop siup i wyskakuj z ciuchów. Nie bój się. Nie ma w tym podtekstu seksualnego.
Chwyciłam rąbek koszulki, którą po chwili zdjęłam. To samo zrobiłam ze spodenkami. Czułam jak skanuje mnie wzrokiem, przez co poczułam wypieki na twarzy. Sięgnął gdzieś obok mnie i wziął apteczke stawiając ją na moich udach. Zmoczył gazik wodą utlenioną i przejechał po ranie.
-Piecze.-syknęłam.
-Wiem, ale muszę to zrobić.
Pokiwałam głową i zamknęłam oczy. Czemu on w ogóle mi pomaga?
Czemu on jest taki miły?
Traktuje mnie jak małe dziecko, a co jest w tym złego?
Podoba mi się to.
Po opatrzeniu wszystkich ran Harry wyszedł z łazienki mówiąć, że mam wziąść prysznic, oraz udać się do pokoju obok.
Ciepła woda pomogła pozbyć mi się uczucia dotyku Roberta na moim ciele. Stałam długo pod prysznicem, wąchając przyjemny zapach męskiego żelu pod prysznic, którym było nawilżone moje ciało.
Akurat w tym momencie nie obchodziło mnie kogo on jest.
Wycierając się puchowym,miękkim zielonym ręcznikiem wyszłam z kabiny.
W co ja mam się ubrać? Rozejrzałam się po łazience, w celu znalezienia poprzednich ciuchów, lecz chyba Harry je zabrał. Spojrzałam na drzwi pod którymi leżała kupka ciuchów. Podeszłam do nich.
"Ubierz to." -pisało na kartce.
Czyli on musiał wch...
Nie będę o tym mysleć.
Podniosłam ciuchy. Zakładając bielizne ubrałam za duże dresy oraz koszulkę. Wyszłam z łazienki wchodząc do pokoju. Siedział na dużym łóżku.
-Ja-ja chyba muszę wrócić tam gdzie byłam.-szepnęłam spuszcyając głowe. Wolałam przebywać tu z człowiekiem, którego nie znam, niż tam.
-Nie, nie musisz.-rzekł, podchodząc bliżej mnie.
-Ale R-robert.-jęknęłam.
-Nie ma go. Wróci dopiero jutro wieczorem.
-Och. Dlaczego mi pomagasz?-spojrzałam na niego. W jego oczy. Hiptnotyzujące zielone oczy.
-Bo jesteś interesująca.



________________________________

Jest! Trochę dłuższy niż ostatnio. Chciałam, żeby był dłuższy, ale nie dodałabym go dzisiaja, gdyż jadę do cioci. Dodaje skrócony :)

CZYTASZ=KOMENTUJ=MOTYWACJA.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 3

-Megan!-krzyknął Ben.
-Co?
-Jakiś chłopak do ciebie!
Zmarszczyłam brwi. Jaki chłopak?
Poprawiłam swoje spodenki i powolnym krokiem zeszłam na dół.
W drzwiach stał farbowany blondyn. W jego wardze widniał kolczyk.
-Alex kazała mi po ciebie przyjechać.-oznajmił.
-Okej. Chwila.-pobiegłam na góre. Chwyciłam torbę, do której wrzuciłam bluzę. Wychodząc z pokoju, kątem oka spojrzałam na lustro. Wyglądałam normalnie. W czarne spodenki z wyższym stanem była włożona, tego samego koloru normalna koszulka, na nogach widniały zwykłe biale conversy. Na powieki naniosłam czarny cień, a na rzęsy tłusz. Stanęłam przed Benem. Spojrzał grożnym wyrokiem w strone blond-włosego.
-Mam nadzieje, że nie wpadniesz w żadne złe towarzystwo-warknął.
-Tak tato.-szepnęłam. Przestraszyłam się go. Nie wiem co go ugryzło. Udałam się w strone blondyna. Zamknął za mną drzwi.
-Jestem Niall.-wyciągnął przed siebie rękę. Nieśmiało ją uścisnęłam.
-Meg.-wyszeptałam.
-Nie musisz się mnie bać, to jak wyglądam nie świadczy o moim charakterze.-zaśmiał się, na co również się zaśmiałam.
*~
Podjechalismy pod wielki dom. Był on naprawdę duży. Jego głównym kolorem był biały, lecz gdzie niegdzie znajdowały się też inne kolory. Wysiadłam z auta, wtedy kiedy Niall. Niall okazał się być miłym chłopakiem, chociaż nadal bałam się jego wyglądu. Wyglądał tak...strasznie.
W środku dom był jeszcze piękniejszy. Było dużo ludzi. Jak dla mnie za dużo. Przecisnęłam się za Niallem do grupki osób siedzących na wielkiej kanapie przy schodach, w trakcie czego do ręki został wciśnięty mi czerwony kubek.
Od razu w oczy rzuciła mi się Alex, która natychmiast znalazła się obok mnie.
-Cześć-krzyknęła i przytuliła mnie. Zdziwiona oddałam uścisk. Gdy oderwaliśmy się od siebie Alex przedstawiła mi pozostałych.-Louis, Elenator, Liam, Danielle, Zayn oraz Harry i Emma.-mój wzrok odrazu powędrował na loczka. Patrzył się na mnie. Speszona odwróciłam wzrok i przycisnęłam do ust kubek.
~*~
Nie wiem co się dzieje. Nie wiem gdzie jestem. Czarna opaska na oczach wszystko mi uniemożliwia. Próbuję się poruszyć lecz na marne. Ręce oraz nogi przywiązane są do krzesła. Cholernie się boje. Nie wiem co mam robić.
Podnoszę głowe słysząc skrzek otwieranych drzwi. Słyszę kroki roznoszące się po pomieszczeniu. Duże ręce odwiązują mi opaskę. Mrugam kilkakrotnie aby przyzwyczaić się do światła. Patrze w góre i widzę straszną postać.
-Nie-pisk wydobywa się z moich ust.

______________________

CZYTASZ = KOMENTUJ!




Z OKAZI ZBLIŻAJĄCYCH SIĘ ŚWIĄT ŻYCZE WAM DUŻO DOBREGO JEDZENIA, KTÓRE MUSI PÓJŚĆ W BIUST!

WESOŁYCH ŚWIĄT I ZAJEBISTEGO NOWEGO ROKU!

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 2

Po odebraniu planu lekcji udałam się do wyznaczonej klasy, w której miałam poznać wychowawcę. Czułam na sobie spojrzenia róźnych osób, przez co bardziej skuliłam się w sobie. Nie lubie gdy ktoś się na mnie patrzy. Czuję się wtedy niekomfortowo. Weszłam do klasy i usiadłam w ostatniej ławce. Wyciągnęłam książki, poczym z nudów spojrzałam za okno. Na parking podjechało 5 motorów, na których siedziało 8 osób. Jasna blondynka zdjęła swój kask, przez co mogłam obserwować resztę gdyż poszli oni za jej przykładem. Cała ósemka była wyjątkowa. Wszyscy byli piękni. Jeden osobnik zwrócił moją uwagę najbardziej. Był on najprzystojniejszy. Czarne loki porozwalane były na twarzy, a do ust wkładał papierosa. Blondynka podszła do niego i pocałowała w policzek. Jedna z brunetek, podeszła do farbowanego blondyna i również pocałowała go.
-To Harry.-wzdrygnęłam się gdy usłuszałam  głos po mojej prawej stronie. Odwróciłam głowę i ujrzałam tam cycatą blondyne.-To mój chłopak-rzekła głośno poczym dumnie wypięła pierś i wychyliła głowę za okno.
-Harry, misiu!-krzyknęła. Ciekawa zaczęłam obserwować całą tą sytuacje. 
Chłopak zwany Harrym przewrócił oczami, poczym powiedział coś do blondyna. Spojrzałam na niego zaciekawiona. Patrzył się na mnie. Speszona odwróciłam wzrok na okładkę zeszytu. Chwyciłam w dłoń ołówek i wyrywając poprzednio kartkę zaczęłam coś na niej bazgrać.
Dzwięk dzwonka zabrzęczał na korytarzu. Spojrzałam na wszystkich. Jedna z brunetek, ta od tego blondyna siedziała naprzeciwko mnie. Postanowiłam kompletnie ją zignorować. Do klasy wbiegła nauczycielka. Moje oczy powiększyły się rozpoznając ją. Spojrzała na mnie również zaskoczona i zawstydzona. To ta baba, która wbiegła nam pod koła.
-Witajcie-uśmiechnęła się lekko, lustrując wzrokiem, każdą osobę.-Nazywam się Ashley Stand i będę uczyć Was, waszego ojczystego języka oraz będę waszą wychowawczynią. No to na początku zacznijmy od przedstawienia się.
Bla bla bla. Nie słuchałam za bardzo wszystkich. Swoją uwagę poświęciłam na brunetce siedzącej ławkę przede mną. Wstała posłusznie i przedstawiła się jako Nicole Brake. Po niej nadeszła moja kolej. Wstałam.
-Megan Barnes- rzuciłam cicho, poczym usiadłam spowrotem.
Lekcja minęła nam na samych formułkach. Dzwonek był dla mnie wybawieniem. Nienawidziłam takich lekcji. Spakowałam podręczniki i już chciałam wyjść, ale mała dłon powstrzymała mnie.
-Możemy pogadać?-spytała Ashley. Zmarszczyłam brwi, lecz przytaknęłam.
-Chciałabym przeprosić za moje zachowanie. Nie powinnam obrażać twojego brata-rzuciła.
-Ojczyma-poprawiłam ją. Normalka, że jak zwykle to mylą.
-Okej...-szepnęła.-w każdym wypadku, bardzo przepraszam.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Przekarze.
-*-
-Poczekaj! -usłyszałam wołanie w moją stronę.
-Poczekaj chwilkę-szepnęłam do Bena. Uśmiechnął się. Machnął ręką pokazując mi, że ma iść. Odwróciłam się za siebie i ujrzałam uroczą brunetkę.
-Hej-uśmiechnęła się.
-C-cześć.-wyjąkałam.
-Jestem Alex-podała rękę, którą lekko uścisnęłam.
-Megan.
-Wiesz dzisiaj jest impreza, a ty jesteś tu nowa. Pomyślałam, że może chciałabyś wpaść. Jak by co masz adres.-wcisnęła mi w dłoń małą karteczkę.
To może być ciekawe.

__________

CZYTASZ = KOMENTUJ.

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 1

Wstając z łóżka wywróciłam się o pudła porozwalane po całym moim pokoju. Zaczęłam szukać okularów, które nie pamiętam gdzie wczoraj położyłam. Zrezygnowana sięgnęłam pod łóżko wyciągając spod niego kapcie, z których wyleciały okulary. Zaśmiałam się z własnej głupoty poczym wcisnęłam okulary na nos. Wyszłam z pokoju, wędrując do kuchni, która jako jedyna była w normalnym stanie. W kuchni  siedział tato. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. Bardzo kochałam oraz szanowałam mojego tatę. On był najlepszym co mogło zdarzyć się w moim życiu. Jestem adoptowana. Ten o to człowiek zaadoptował mnie 3 lata temu, gdy moja matka mnie porzuciła. Ben jest bardzo kochaną osobą.  Jest kochany, czuły, opiekuńczy, ale ze względu na to jaki jest zabiegany, nie może się ustatkować. Trochę mi go szkoda, ale wiem, że prędzej czy póżniej znajdzie odpowiednią dla siebie dziewczynę. W końcu ma tylko 32 lata.
-Witaj Megan-uśmiechnął się ciepło poczym gestem ręki poprosił abym usiadła obok niego.
-Cześć tato-powiedziałam, a na jego twarz wstąpił uśmiech. Lubił gdy tak do niego mówiłam. Czuł się jak prawdziwy ojciec.
-Wyspałaś się?-spytał, kończąc śniadanie. Poszłam w jego ślady i przygotowałam sobie kanapki z Nutellą.
-Nie za bardzo.-oznajmiłam.
Przez resztę śniadania siedzieliśmy w ciszy. Odeszłam od stołu i udałam się na góre.
-Pośpiesz się, mamy tylko 10 minut!-krzyknął Ben. Wbiegłam do swojego pokoju. Podeszłam do pudeł z ciuchami, z których wyciągnęłam za duży kremowy sweter, czarne leginsy oraz czarne trampki. Ubrałam się w wybrany zestaw, włosy zostawiłam rozpuszczone i byłam gotowa. Chwyciłam jeszcze swoją zieloną torbę i zeszłam na dół. Przy drzwiach stał Ben. Jego włosy jak zwykle były roztrzepane po całej głowie, a na ustach gościł uśmiech. Ben jest cholernie przystojny. Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że ma on 32 lata. Wygląda na owiele młodszego, przez co wiele osób myli mnie z jego siostrą. Czuje się wtedy strasznie staro.
-Gotowa na pierwszy dzień?-spytał otwierając mi drzwi.
-Nie, ale jedźmy już.-szepnęłam poprawiając okulary. 
Droga do szkoły przebiliśy w milczeniu. Każde z nas było pogłębione we własnych myślach, które przerwało wrzeszczenie dobiegające z radia. Teraz nasuwa się pytanie. Kto słucha z nas metalu? Ben. Na początku przeszkadzało mi to, lecz teraz po 3 latach sluchania tego, przyzwyczajiłam się.
W pewnym momencie Ben gwałtownie zachamował. Spojrzałam na dziewczyne stojącą przed autem. Była drobna, a jej twarz wyglądała na przestraszoną. Stała z rękoma wyciągniętymi przed siebie. Ben wyszedł z auta. Udał się w  strone dziewczyny.
-Uważaj jak chodzisz kobieto!-krzyknął. I wtedy spojrzała na Bena przez co musiała nieżle podnieś głowę do góry. Ben jest wysoki. Strasznie wysoki.
-To ty może bądż czujniejszy!
-O! Nie! A kto kurwa wylatuje mi prosto pod koła?-warknął Ben, na co trochę się przestraszyłam. Wysiadłam z auta i stanęłam obok Bena. On, ani ona zdawali się mnie nie zauważyć.
-Nawet kurwa spokojnie przejść przez ulicę nie można, bo kurwa jakieś pedały w glanach ci wyskakują.
Widziałam jak twarz Bena przybrała czerwony odcień. Ścisnęłam lekko jego ramie czym zwróciłam na siebie uwagę.
-Choć-pociągnęłam go do samochodu.
Drogę przebyliśmy w milczeniu. Tato ponarzekał trochę na temat tej wrednej baby i zgłośnił muzykę w odtwarzaczu. Przez cały czas śmiałam się w myślach z tego jak dziecinni potrafią być dorośli.
Samochód zgasł, a ja jękłam.
Szkoła.
-Przyjadę o 15-uściślił.-trzymaj się, mała-pocałował mnie w czubek głowy. Wysiadłam z auta.
-Witaj jebana szkoło-szepnęła do siebie i ruszyłam w strone budynku.

Prolog

Przeprowadzka do Londynu była największym błędem.
Tam poznałam jego.
Stał się dla mnie ponurą codziennością.
Nie wyobrażam sobie dnia bez jego mocnych perfum, zmieszanych z dymem papierosa, jego miętowego oddechu, łaskoczącego moją skórę, jego kilkudniowego zarostu, jego pięknych zielonych,oczu, jego całego. Uzależniłam się od niego.
Pokochałam go.