-Robert-pisnęłam. Robert to były przyjaciel Bena. Gangster.
-Witaj maleńka-czułym gestem pogłaskał mnie po policzku tylko po to aby za chwile mnie w niego uderzyć. Syknęłam z bólu.
-Czego chcesz?-warknęłam.
-Zemsty-rzucił i wyszedł z tego okropnego pomieszczenia.
~#~
Nie wiem ile już tu siedze ale napewno długo. Może godzine. Może dzień. Może miesiąc. Wszystko mnie boli. Czuje się jak gówno. Chcę do domu.
Drzwi tego strasznego pomieszczenia otworzyły się, a do środka wszedł Robert. Zbyt słaba na urzycie jakilkolwiek słów spuściłam głowę na dół.
Podszedł do mnie podnosząc mój podbrudek.
-Co powiesz kochanie, na wideo dla taty?-warknął, a jego wzrok był zimny.
Nie odpowiedziałam mu w efekcie czego, znów dostałam siarczysty policzek. Zamknęłam oczy, nie chcąc pokazać mojego bólu.
-Masz mi odpowiadać, suko!
Wymamrotałam niezrozumiałe "nie". Nie otwierając oczu poczułam ogromny ból w okolicach prawego biodra, oraz żebra. Otworzyłam załzawione oczy. Od prawego biodra, do żeber ciągnęła się długa linia, z której ciekła krew. Robert mnie skaleczył.
Poddając się słabości, pozwoliłam wypłynąć łzą. Robert zadowolony ze swojego dzieła wyszedł i wrócił z kamerą w dłoni, oraz chłopakiem. Z Harrym. Spojrzałam na niego, a w jego oczach gromadziło się współczucie? Ta kurwa i jeszcze czego.
-Kręcimy wideo dla ojca!-zaklaskał w dłonie, a promienny uśmiech zagościł mu na twarzy. On kurwa naprawdę jest jakiś chory.
~#~
To naprawę jest chore. Komu sprawia radość, cierpienie innych?
Widocznie istnieją takie osoby.
Boje się. Boje się jak cholera. Jestem cała poraniona. Robert wykończył mnie tą wiadomością do Bena. Wiem, że on się załamie. Załamie się gdyż jestem dla niego ważną osobą. Jak to wideo dojdzie do niego...nawet nie mogę sobie wyobrazić w jaką popadnie złość. Ta taśma jest taka sadystyczna. Każde cięcie, uderzenie bądź przypalenie mojej skóry sprawiało Robertowi przyjemność, którą można było wyczytać z jego oczu.
Aktualnie leże zwinięta w kłębek na jakimś obniszczonym materacu, przykryta niezbyt grubym kocem, w śmierdzącym i cholernie zimnym pomieszczeniu. Wszystko mnie boli, piecze. Jestem jak...jakaś typowa szmata.
Jestem słaba psychicznie oraz fizycznie. Nie wytrzymam tak długo. To jest okropne. Załamie się. Zamkne w sobie. Jestem taka słaba. Zwinęłam się jeszcze bardziej w klębek obejmując nogi rękoma. Nie chciałam płakać. Nie mogłam płakać. Za dużo już łez wylałam.
W pewnym momencie usłyszałam głośne skrzypienie. Ktoś wchodzi do pomieszczenia. Zamknęłam oczy. Słyszałam kroki odbijające się od zimnej powierzchni. Osoba stanała przy mnie. Pochyliła się przez co czułam jego ciepły oddech na swojej szyi. Wzdrygnęłam się na kojące ciepło. Poczułam ręke pod moimi nogami oraz ręką i już po chwili byłam w górze.
-Trzymaj się maleńka. Zdezorientowana otworzyłam oczy i ujrzałam Harrego. Zmarszczyłam brwi.
-Co...co ty robisz?-wychrypiałam.
-Pomagam ci. Nie będziesz tutaj siedzieć, a teraz obejmij moją szyję swoimi rączkami po spadniesz.-uśmiechnął się lekko. Moje serce przyśpieszyło, a ręce posłusznie powędrowały na jego szyję. Zamknęłam oczy i wtuliłam w nią głowę, nie chcąc widzieć tego paskudnego miejsca.
Czułam jak dwa razy wchodził po schodach, aż wkońcu weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, które po otworzeniu oczu okazało się łazienką. Harry usadził mnie na szafce.
-Maleńka, musisz zdjąć swoją koszulkę oraz spodenki.-oznajmił.
Zaraz, zaraz.
-Co?-szepnęłam.
-Muszę cię opatrzeć. No hop siup i wyskakuj z ciuchów. Nie bój się. Nie ma w tym podtekstu seksualnego.
Chwyciłam rąbek koszulki, którą po chwili zdjęłam. To samo zrobiłam ze spodenkami. Czułam jak skanuje mnie wzrokiem, przez co poczułam wypieki na twarzy. Sięgnął gdzieś obok mnie i wziął apteczke stawiając ją na moich udach. Zmoczył gazik wodą utlenioną i przejechał po ranie.
-Piecze.-syknęłam.
-Wiem, ale muszę to zrobić.
Pokiwałam głową i zamknęłam oczy. Czemu on w ogóle mi pomaga?
Czemu on jest taki miły?
Traktuje mnie jak małe dziecko, a co jest w tym złego?
Podoba mi się to.
Po opatrzeniu wszystkich ran Harry wyszedł z łazienki mówiąć, że mam wziąść prysznic, oraz udać się do pokoju obok.
Ciepła woda pomogła pozbyć mi się uczucia dotyku Roberta na moim ciele. Stałam długo pod prysznicem, wąchając przyjemny zapach męskiego żelu pod prysznic, którym było nawilżone moje ciało.
Akurat w tym momencie nie obchodziło mnie kogo on jest.
Wycierając się puchowym,miękkim zielonym ręcznikiem wyszłam z kabiny.
W co ja mam się ubrać? Rozejrzałam się po łazience, w celu znalezienia poprzednich ciuchów, lecz chyba Harry je zabrał. Spojrzałam na drzwi pod którymi leżała kupka ciuchów. Podeszłam do nich.
"Ubierz to." -pisało na kartce.
Czyli on musiał wch...
Nie będę o tym mysleć.
Podniosłam ciuchy. Zakładając bielizne ubrałam za duże dresy oraz koszulkę. Wyszłam z łazienki wchodząc do pokoju. Siedział na dużym łóżku.
-Ja-ja chyba muszę wrócić tam gdzie byłam.-szepnęłam spuszcyając głowe. Wolałam przebywać tu z człowiekiem, którego nie znam, niż tam.
-Nie, nie musisz.-rzekł, podchodząc bliżej mnie.
-Ale R-robert.-jęknęłam.
-Nie ma go. Wróci dopiero jutro wieczorem.
-Och. Dlaczego mi pomagasz?-spojrzałam na niego. W jego oczy. Hiptnotyzujące zielone oczy.
-Bo jesteś interesująca.
________________________________
Jest! Trochę dłuższy niż ostatnio. Chciałam, żeby był dłuższy, ale nie dodałabym go dzisiaja, gdyż jadę do cioci. Dodaje skrócony :)
CZYTASZ=KOMENTUJ=MOTYWACJA.