poniedziałek, 27 stycznia 2014

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 8

Zakupy z Harrym były koszmarem. Co chwila wrzucał mi do przebieralni ciuchy, które nawet chyba nie można było ich tak nazwać. To był skrawek materiału jak dla dziwki.
Jednak z każdego sklepu wychodziłam conajmniej z 2 torbami.
Miło spędziłam ten czas. Przynajmniej zapomniałam na chwilę o Benie. Tak bardzo za nim tęsknie.
Obecnie siedziałam w aucie Harrego, jadąc nawet nie wiem gdzie. Po zakupach nie pojechaliśmy do motelu. Wsiedliśmy do auta i jechaliśmy już gdzieś około 30 minut. Mocno ściskałam dłoń Harrego. Nasze splątane palce, pomogły mi poczuć uczucie bezpieczeństwa.
-Łoł, spokojnie maleńka. Nic ci się nie dzieje.-zachichotał Harry, na co rozluźniłam uścisk. Spojrzałam na niego niepewnie.
-Jak mam być spokojna, skoro nawet nie wiem gdzie jedziemy?-warknęłam cicho, lecz nie puściłam jego dłoni. Nie chciałam.
Westchnął.
-Jesteś taka uparta. Dobrze powiem ci gdzie jedziemy, pasi?-kiwnęłam głową.-jedziemy do mojego starego domu, w Bradford.
-Ale po co?-zmarszczyłam brwi.
-Musimy mieć gdzie się podziać. Robert nie może wiedzieć gdzie jesteśmy.-powiedział i lekko ścisnął moją dłoń.-Poświęcam dla ciebie swoje życie.-szepnął jakby sam do siebie, lecz mimo wszystko usłyszałam jego słowa. Wyrwałam rękę z jego uścisku.
-To było chamskie.-warknęłam.
-Co znowu?-westchnął.
-To co powiedziałeś. Słyszałam.
                       ~***~
ASHLEY:
Czemu on musi być tak porażająco przystojny? Chodzący ideał. Ben spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Trudno było mi opanować swoje myśli,gdy przy nim siedziałam. To takie trudne. To jak...pójść na spacer zimowej nocy, gdy świeci słońce.
Czytaj: niemożliwe.
-Dobrze się czujesz?-spytałam, lekko głaszcząc jego ramie.
-Tak. A ty? Przepraszam, iż musisz tu tak siedzieć. Możesz już iść do siebie.-szepnął.
-Wyganiasz mnie?-oburzyłam się, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wydęłam dolną wargę w podkówkę.
Ben zachichotał.
-Nie po prostu myślałem, że masz mnie dość. W końcu siedzisz u mnie codziennie.
-Nie mam ciebie dość, głuptasku.
Zrobie coś głupiego. Coś bardzo głupiego. Pochyliłam się bliżej niego i pocałowałam konciki jego ust. Zdezorientowany patrzył się na mnie. Na moje policzki wpłynął rumieniec.
-Prze...-nie dane mi było mi dokończyć, gdyź Ben wpił się w moje wargi. Zaskoczona oddałam pocałunek, wplątując swoje drobne palce w jego ciemne włosy.
                      

                        ~***~
Jea!

Zwiastun

ZWIASTUN!

Doczekaliśmy się zwiastunu!
Dziękuję za wykonanie go!

ZWIASTUN

P.S Rozdział pojawi się niedługo. :D

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Rozdział 7

Ciepłe, spocone dłonie owinięte były wookół mojego brzucha. Nie mogłam się poruszyć. Zachichotałam cicho, a Harry przycisnął mnie do siebie.
-Dzień dobry-szepnął. Boże jaki on ma seksowny głos z rana. Aww.
-Hej-szepnęłam, odwracając się w jego strone.
-Jak się spało?-spytał uśmiechając się słodko.
-Bardzo wygodnie, a tobie?-wymamrotałam wtulając głowę w jego klate.
-Również-przytaknął.
Uśmiechnęłam się lekko poczym ziewnęłam. Zamknęłam oczy, chcąc dalej spać lecz Harry, bawiący się moimi włosami uniemożliwiał mi to. Muszę przyznać, że Harry jest strasznie opiekuńczy oraz czuły, a to wszystko utrudnia panowanie nad moimi uczuciami, które w każdej chwili się zmieniają. Sama nie wiem co czuje, jak się czuje. To wszystko jest dziwne.
Syknęłam gdy poczułam jego palce na ranie ciągnącej się wzdłuż tali.
-Boli-szepnęłam. Zacisnęłam oczy chcąc pozbyć się okropnego uczucia bólu.
-Musimy coś z tym zrobić. Pojedziemy do apteki.
Moje myśli zaczęły schodzić w okrutną rzecz, która stała się ostatnio. Nikt o tym nie wiedział.
Nie odpowiedziałam mu tylko wstałam z łóźka, kierując się pod prysznic. Nie zamykając na zamek drzwi od łazienki, zdjęłam ciuchy. Weszłam pod prysznic i puściłam ciepłą wodę. Na ręce nalałam żel pod prysznic. Łzy ciekły po moich policzkach. Wszystkie wspomnienia wróciły. Uparcie wcierałam żel w swoje ciało, chcąc pozbyć się uczucia jego dotyku. Nie pomagało. Oparłam się o kafelki i zjechałam na dół. Ukryłam twarz w dłoniach, a mój płacz przybrał na sile. Woda lejące się ze słuchawki, maskowała moje łzy. Podciągnęłam nogi pod brodę.
Niech to zniknie. Proszę, proszę, proszę. Zaszlochałam głośniej, a Harry wbiegł do łazienki.
-Ej Megi, co jest?-wszedł do kabiny, nie martwiąc się tym iż jest już cały mokry. Usiadł obok mnie, nie patrząc się na moje nagie ciało. Objął ręką moje ramie, tym samym wtulając mnie w siebie.-Megi, co jest?-powtórzył pytanie. Wziełam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać.

__________________________________________
                  [WSPOMNIENIE]

-Nie rób tego-szepnęłam, zamykając oczy. Nie wiedziałam co mam robić. Odwróciłam głowę w bok, czując jego usta na swoich piersiach. To było ochydne. Nawet nie chciałam na to patrzeć. Jego usta błąkały się po całym moim ciele. Każdy kawałek skóry został przez niego wycałowany. Jego członek wszedł we mnie tak gwałtownie, aż krzyknęłam. Każde pchnięcie bolało. Każde jego pchnięcie sprawiało mu radość. Sadystyczny, pieprzony chuj. Pocałował mnie w usta, a zaraz potem poczułam ciepło rozchodzące się w mojej pochwie. Ubrał bokserki, i wyszedł.
Zgwałcił mnie.
__________________________________________

-Kto to zrobił?-szepnął Harry.
-R-Robert. Wtedy kiedy ty poszłeś gdzieś.
-Zabije chuja!-warknął i zamknął mnie w szczelnym uścisku.-Przepraszam, maleńka. Nie powinienem wychodzić.-zrobiło mi się cieplej na sercu. Po 1. Przeprosił mnie. Po 2. Podobało mi się to jak mówił do mnie maleńka, to takie słodkie. Spojrzałam na niego, a ten lekko się uśmiechnął.
-To nie twoja wina. Nikt nie wiedział, że to się zdarzy.
-Ale powinienem wiedzieć, że coś ci zrobi.
-Było minęło. Nie chcę o tym rozmawiać.

                       ~***~
-Harry, ja napewno nie wyjdę w tych ciuchach do ludzi.-syknęłam.
-Ale co ci przeszkadza w moich ciuchach?-uśmiechnął się figlarnie.
-Właśnie w TWOICH ciuchach. Idź do sklepu i kup mi coś do ubrania. Proszę.
-No dobra.-wysiadł z auta, zostawiając mnie samą. Modliłam się w duchu, aby nie kupił mi czegoś zbyt...wyzywającego.
Po około 15 minutach, wrócił do auta, z torbą.
-Nie wiedziałem co mam ci kupić. Jakoś sobie poradziłem, jednak może ci się to nie spodobać-wzruszył ramionami i podał mi torbę. Przestraszona otworzyłam torbę, w której był skrawek materiału. Wyciągnęłam sukienke, krzywiąc się.
-Serio?-warknęłam.

                         ~***~

CZYTASZ=KOMENTUJ=MOTYWACJA.

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 6

BEN:
Rzuciłem gazetą o ściane. Robert znowu mi uciekł. Co go znajde ten ucieka, a nie jest łatwo go znaleźć.
Ten chuj porwał mi córkę. Moją drobną Megan. Przecież on ją skrzywdził. Nie moge wyobraźić sobie w jakim ona jest teraz stanie. Zagiąłem dłonie w pięści, wbijając paznokcie w skóre. W pewnej chwili poczułem drobne dłonie, obejmujące moje ramie.
-Ben, uspokuj się.-szepnęła Ashley. Bardzo ją polubiłem. Okazała się być miłą kobietą.
-Jak mam się uspokoić?-syknęłem-ona została porwana, Ashley!
Jej palce zaczęły głaskać moje ramie. Spojrzałem na nią z uśmiechem, który odwzajemniła.-Dziękuję, że mi pomagasz.
-To żaden problem.-uśmiechnęła się.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę, rozmawiając. W pewnym momencie moja komórka zadzwoniła. Wyciągnęłem ją z kieszeni, i moim oczą ukazał się nieznany numer. Odebrałem.
-Halo?-spytałem. W głośniku rozległ się szloch.
-T-t-at-o.-wyjąkała Megan.
-Megan?-szepnąłem.
-Tato nie martw się o mnie.
-Megan, gdzie ty jesteś?
-Nie bój się jestem cała.
-Ale gdzie jesteś?
-Nie mogę ci powiedzieć, tato.
-Megan, kochanie... Jesteś cała?
-Tak, tato. Pamiętaj kocham ciebie.
-Ja ciebie też kocham, mała.-szepnąłem, a połączenie zostało zerwane.
-To Megan?-spytała Ashley.
-Tak.
Nie pytała o nic więcej. Po prostu wtuliła się we mnie.

                       ~***~

MEGAN:
-Tęsknie za nim.-zaszlochałam w koszulkę Harrego. Potrzebowałam teraz wsparcia, a on był jedynym rozwiązaniem.
-Wiem, ale nie możesz narazie wrócić do domu. Robert by nas wszystkich zabił. -odpowiedział i lekko się uśmiechnął.
Uciekliśmy. To takie głupie, ale uciekliśmy. Brzmi to jak jakiś popieprzony romans, w którym dwoje kochających się osób ucieka ze sobą, ale tak nie jest. Obecnie znajdujemy się w jakimś motelu,na jakimś zadupiu, z torbą ciuchów Harrego, które kazał mi spakować, pośpieszając mnie. Jestem wdzięczna, za to że mi pomaga. To wyjątkowy chłopak.
-Harry, jak my sobie poradzimy? Nie mamy praktycznie nic.
W odpowiedzi usłyszałam jego dźwięczny śmiech.
-Och, o to nie musisz się martwić. Mam na koncie ponad 50 tys. więc jutro zabieram ciebie na małe zakupy.-uśmiechnął się, co również odwzajemniłam.
-Dziękuję ci, tak dużo dla mnie robisz.
-Nie ma za co, malutka-pogłaskał mnie po policzku, na co się zarumieniłam. -Lubie gdy się przeze mnie rumienisz.
Zachichotałam i postawiłam swoje dłonie na jego brzuchu. Pochylił się i szepnął mi do ucha.
-Wygląda na to, że dzisiaj również śpimy razem.
Jak na zawołanie, ziewnęłam na co z jego ust wydobył się dźwięczny śmiech.
-Dobra kładziemy się już. Jest późno.
Posłusznie położyłam się na końcu łóźka. Harry znowu zaśmiał się i oplątując moją talie swoją ręką, przysunął mnie do siebie. Przyjemny prąd rozszedł się po moim ciele. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.

                      ~***~
Hej:D
Jest kolejny, jupi!;D

Do Blanki: Miło, że mnie nominowałaś, ale nie bawie się w tego typu zabawy. Mam nadzieje iź się nie obrazisz, i nie zaprzestaniesz czytać mojego bloga
:(;  ;3 Mimo wszystko miło mi,że moje bzdury się komuś podobają.   

CZYTASZ= KOMENTUJESZ = MOTYWACJA.

Zostawiam Was z Benem, Ashley oraz Megan ;D

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 5

Siedziała skulona w maleńkim fotelu z cytrynową herbatą w rękach. Jej wzrok był utkwiony w ścianie. Intensywnie o czymś myślała, a moje myśli były skupione na niej. Brązowe oczy, mały nos, pełne usta. Brązowe włosy z rozjaśnianymi końcówkami dosięgały jej do biustu.
W pewnej chwili jej wzrok padł na mnie. Rumience wdarły się na jej policzki. Wyglądała słodko.
-Czemu pomagasz Robertowi?-szepnęła głosem pełnym strachu. Sam nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie.W odpowiedzi wzruszyłem ramionami. Pewnie, dlatego iż dostaje od niego niezłą sumkę.
-Chcę do domu-szepnęła, a z jej oczu popłynęły łzy. Nie chcąc siedzieć bezradnie podszedłem do niej i opatuliłem ją swoimi rękoma.
-Będzie dobrze, maleńka-szepnąłem w jej włosy. Ona zaś ufnie oplotła swoimi rękami moją talie wtulając w nią głowe.
-Jak ma być dobrze skoro zostałam porwana oraz okaleczona?
Zacisnąłem mocno oczy i wyszeptałem te trzy słowa przez, które moge zginąć:
-Pomoge ci uciec.
Jej oczy spojrzały na mnie zdziwione oraz ucieszone.
-Naprawdę?
Przytaknąłem.
Ja już naprawdę zwariowałem pomagając tej dziewczynie. Jednak jest w niej coś tajemniczego, pociągającego. No i jest piękna.
Uśmiechnęła się do mnie i jeszcze mocniej wtuliła się we mnie.
Zaśmiałem się poczym zdjęłem jej małe ręce ze swojej tali.
-Jesteś zmęczona?-spytałem.
-Trochę.
-To idziemy do łóżka.
-A-ale, że razem?-zmarszczyła brwi.
-Nic ci nie zrobie.
Wgramoliłem się do łóżka, poprzednio zdejmując koszulkę i rzucając ją na półkę. Spojrzałem na Megan, która wciąż stała w jednym miejscu.
-Idziesz?
-Już, już.
Podeszła do łóżka i nieśmiało połoźyła się na samym brzegu. Zachichotałem na ten widok, lecy  nic z tym nie zrobiłem.
-Chcę ciebie poznać-szepnęła i odwróciła się w moją stronę.-Ile masz lat?
-20, a ty?
-17
~#~
Po około dwuch godzinach Megan usnęła. Wyglądała wtedy tak bezradnie, słodko. Uśmiechnęłem się lekko i obruciłem na plecy.
Nie wiem czy dobrze robie pomagając jej, chociaż z drugiej strony jest taka drobna. Taka słaba. Nie poradziła by sobie sama.
Myślałem jeszcze chwile, poczym odpłynąłem w objęcia Morfeusza.
~#~
W nocy obudził mnie trzask drzwi frontowych. Poderwałem się z łóżka i pobiegłem do drzwi, w których stał Robert cały pobity.
-Co się stało?-spytałem, modląc się o to aby zapomniał o Megan.
-Ben się stał. Ojciec tej suki pobił mnie.-warknął. Podszedł do komody i rzucił o ściane wazonem, który na niej stał.-Zabije ją!-pobiegł do piwnicy, w której miała ona przebywać.-GDZIE ONA JEST?!
Ups...zaczynają się problemy.

_________________________
Przepraszam,że jest taki krótki. Napadł mnie brak weny, więc rozdział jest wymuszony :c

CZYTASZ=KOMENTUJ=MOTYWACJA.