czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 18

Ręka Harrego znajdowała się na moich plecach, obejmując mnie w tali. Byliśmy na spacerze. Mimo wszystko zaczynał się grudzień, a z nim święta i moje urodziny. Mogłabym wrócić do domu, przecież żadne niebezpieczeństwo mi już nie groziło...chyba. Z drugiej strony nie chciałam wracać. Nie chciałam zostawiać Harrego. Przywiązałam się do niego. Wydaje mi się, że...zakochałam się w nim, jednak nie jestem tego pewna. Pierwszy raz czuje takie coś. 
-Harry?-szepnęłam. Przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował we włosy.-Dziękuję.-byłam na 100 % pewna, że w tej chwili marszczy brwi, więc ręką sięgnęłam do jego czoła. Zgadłam! -Nie marszcz brwi. Ściągnął moją dłoń i lekko ją pocałował. Zachichotałam. Stanęliśmy. Tak bardzo żałuje, że w tej chwili nie mogę nic zobaczyć. Westchnęłam cicho, a Harry przytulił mnie do siebie, wtulając głowę w moje włosy.
-Jesteś dla mnie ważna, wiesz?- szepnął. Kiwnęłam głową.
-Ty dla mnie też.-objęłam swoimi drobnymi rękami jego talie i oparłam głowę na klatce piersiowej. -Chciałabym cię zobaczyć.-wyszeptałam. Jego oddech stał się urywany.
-Wiem, kochanie.- pocałował lekko moje wargi. Odwzajemniłam przyjemny i delikatny pocałunek.
-Bljeeee!-usłyszałam odgłos jakiegoś dziecka, a zaraz potem zostałam uderzona śnieżką w plecy. Zachichotałam, a chwilę po mnie usłyszałam śmiech Harrego. Puścił moją rękę i wywnioskowywując z jego śmiechu i śmiechu małej dziewczynki uznałam, że dobrze się bawi. Cieszyłam się, a z drugiej strony strony smuciłam. Ja nie mogłam zapewnić Harremu żadnej rozrywki. To on musiał non stop się o mnie troszczyć. Pisnęłam gdy moja sylwetka została porwana do góry.
-Harry!-zachichotałam. Również się zaśmiał, a zaraz potem wylądowałam w zimnej zaspie śniegu.
-Lux szybko pomóź mi natrzeć ciocie Megan!-krzyknął Harry, a jakieś małe rączki zaczęły trzeć śnieg po całej mojej sylwetce. Zamiast przejmować się tym, że zmokne śmiałam się. Po ok. 10 minutach przestali. Wstałam za pomocą ręki Harrego i otrzepałam się ze śniegu.
- Wujgu Haji a mogję dzisjaj iś do cjebje do domu?-spytał uroczy głos małego dziecka. Uśmiechnęłam się lekko.
-Pod warunkiem, że ciocia Megan i pani Bloom się zgodzi, kwiatuszku.-odpowiedział. Harry jest taki kochany dla tej dziewczynki. Wzruszyłam ramionami.
-Nie mam nic przeciwko.
Lux pisnęła szczęśliwa. Harry jedną dłoń splótł z moją, a drugą zapewne trzymał Lux. W pewnej chwili staneliśmy.
-Dzień dobry pani Bloom.-przywitał się.
-Och Harry! Jak miło cię znów widzieć!-oznajmiła jakaś starsza pani. Czułam się głupio. Tak niezręcznie.
-Chciałem się zapytać czy Lux mogłaby dzisiaj iść z nami.
-Harry wiesz, że zawsze się na to zgadzam, jednak nie dzisiaj. Dzisiaj Lux ma spodkanie z kandydatami na jej rodziców- kandydatami? Później zapytam o to Harrego. -Przykro mi.
-Nie płacz, słoneczko.-szepnął Harry. -Następnym razem cię wezme, dobrze? No już nie płacz.-Harry puścił moją rękę.-Obiecujesz, że będziesz grzeczna?
-Objecuje.-szepnęła Lux.
-A teraz leć bawić się z innymi, dobrze? I pamiętaj ja zawsze będę cię kochał.-Ojejciu. Uśmiechnęłam się na jego słowa.
-Ja cjebje tes Haji.-chwile potem znowu poczułam dłoń Harrego splątującego z moją palce.
-Do widzenia.-oznajmił Harry i ruszyliśmy.

                        ~***~

Leżałam w łóżku po gorącym prysznicu, czekając na Harrego. Naprawdę on chyba siedzi tam już z 30 min. Pisnęłam gdy poczułam mokre loki Harrego, na swojej twarzy.
-Harry.-zaśmiałam się i próbowałam go odepchnąć, lecz ten znalazł się nade mną ręce trzymając po obu stronach mojej głowy. Wykorzystując sytuacje wplątałam palce w jego loki i wpiłam się w jego wargi.
-Kocham cię.-wymsknęło mi się z ust. Ups...


__________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ.

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 17


            Czytasz = Komentujesz
__________________________________________
Nie mogłem patrzeć na nią w takim stanie. Wzięłem ją na ręce i udałem się w strone auta, ignorując spojrzenia rzucane w moją stronę. Alex musiała prędzej wrócić, gdyż jej brat miał wypadek.
Megan wtuliła swoje drobne ciało w moje, a ja tylko mocniej ją objąłem. Nie mogłem patrzeć jak cierpi. Z chęcią rozjebałbym głowe temu skurwysynowi, za to co jej zrobił. Codziennie zamiast jej wesołych, pogodnych, pełnych czułości oczu, widzę jej pusty, zamglony wzrok.
-Cichutko, maleńka.-potarłem kciukiem jej policzek.-Wyjdziesz z tego.
-Jak? Harry jak?!-krzyknęła.-Nie odzyskam już wzroku! Pozostane ślepa do końca życia! Będę zdana na łaske innych, ty odejdziesz ode mnie, zostawisz mnie samą...-jej głos znów powrócił do szlochu. Ona naprawdę nie zdawała sobie sprawy z tego iż darze ją głębokim uczuciem. Puściłem Megan, aby ta usiadła, a sam okrążyłem samochód i oparłem głowę o drzwi. Wyciągnęłem z kieszeni paczkę papierosów i wetknęłem jednego pomiędzy wargi. Zapaliłem. Więc Megan boi się, że odejdę od niej? Nie. Nie potrafiłbym. Próbowałem. Jestem zbyt egoistyczny, by zostawić ją, chociaź nie jest ona przy mnie bezpieczna. Stałem przed samochodem gdy zobaczyłem zbliżającą się w moją strone postać. Od razu go rozpoznałem. Robert. Wyrzuciłem niedopałek i udałem się w jego stronę.
-Jesteś z siebie zadowolony, skurwielu?-warknąłem. Robert się zaśmiał.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.-uśmiechnął się. Nie mogłem dłużej się powstrzymywać, więc walnąłem mu w twarz. Oddał mi. Nie czekając na kolejny cios popchnąłem go na ziemie, usiadłem na jego klatce piersiowej i zaczęłem okładać pięściami. Kiedy był na skraju przytomności wstałem z niego.
-Jeszcze raz ją tkniesz, a następnym razem zabiję cię.-syknąłem i udałem się do auta. Megan siedziała skulona w fotelu, płacząc i powtarzając moje imię.
-Ej.-powiedziałem i przytuliłem ją do siebie.-Co jest, kochanie?-na dźwięk tego słowa zadrżała.
-Myślałam, że odeszłeś.-szepnęła i objęła swoimi dłońmi moją twarz. Jej dolna warga lekko drżała, co było cholernie seksowne. -Nie chcę żebyś mnie zostawił. Nie zostawiaj mnie. Proszę. -szepnęła i wpiła się łapczywie w moje wargi. Oddałem pocałunek, i gwałtownie wdarłem się językiem do środka. Megan jęknęła i wdrapała się na moje kolana, opierając się o kierownice. Nasz pocałunek przerodził się w namiętny oraz gwałtowny, przesiąknięty...podnieceniem? Oderwałem się od niej, nie chcąc dopuścić do czegoś co nie powinno się tu zdarzyć. Oczywiście nieraz uprawiałem seks w samochodzie, ale Meg jest inna. Wyjątkowa. Zasługuje na traktowanie ją jak księżniczkę. Spojrzałem na nią. Wygłądała uroczo i seksownie. Jej policzki były czerwone, głęboko oddychała, wargi lekko opuchnięte, a dolną z nich zagryzała. Pociągnęłem lekko za jej brodę. Wypuściła wargę.
-Nie zagryzaj tej wargi.-syknąłem. Przez jej twarz przebiegł cień zdezorientowania, lecz po chwili na nią wstąpił cudowny uśmiech. Zeszła z moich kolan i usiadła na swoje miejsce.
-Jedź, kochanie.-zachichotała.

_____________________________________

Jeju! Wielbię ten rozdział. :D

poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 16

On. Znowu on. Nie. Nie. Nie. Proszę tylko nie to. Błagam. Mam dość. Niech on mnie nie dotyka. Nie chcę. To okropne. Łzy płyną po moich policzkach, a on się tylko chamsko śmieje.
-Robert zostaw mnie!-krzyknęłam. Wcisnął spust. Zabił mnie.

Krzyknęłam przerażona i usiadłam na łóżku. Łzy zebrały się w moich oczach. Po chwili poczułam obejmujące mnie ramie.
-Co jest, mała?-spytał Harry i zaczął głaskać kciukiem moje ramie. Westchnęłam cicho i wtuliłam się w niego.
-Miałam koszmar.-szepnęłam. Harry pocałowal lekko mój policzek i spowrotem położył się ciągnąc mnie ze sobą. Oparłam głowę o jego tors. Zaczęłam zastanawiać się jak nazwać uczucie, którym darze Harrego. Miłość? Nie. Na to jest zupełnie za wcześnie. W pewnej chwili naszła mnie ochota na coś głupiego.
-Nie, żeby co, ale zrobiłaś się coś taka czerwona.-zachichotał Harry.
-Mam prośbę.-szepnęłam.-Harry...pocałuj mnie,proszę.
Zaśmiał się i uniósł ręką mój podbrudek. Powoli i z ociąganiem wpił się w moje usta. Wcale nie zaskoczyło mnie to. Oddałam więc pocałunek i wplątałam palce w jego uwielbiane przeze mnie włosy.
-Harry boje się.-szepnęłam i spowrotem oparłam głowę o jego tors.
-Nie ma czego. Ja cię obronie maleńka. -szepnął. Jego słowa brzmiały obiecująco, jednak coś w środku mnie mówiło mi iż nie mogę mu zaufać.

Tydzień później...
Ben wrócił do Londynu. Strasznie brakuje mi naszych rozmów, które przeprowadzaliśmy codziennie podczas jego pobytu tutaj.
Obecnie znajduje się w jakiejś przychodni. Harry umówił mnie na wizite z okulistą. Westchnęłam głośno i ścisnęłam rękę Alex, siędzącej obok mnie. Stresowałam się.
-Będzie dobrze słoneczko.-szepnęła mi do ucha. Miejmy taką nadzieje.
-Megan Barnes.-oznajmił przyjemny, ciepły głos. Moja kolej. Wstałam z krzesła i puściłam rękę Alex, jednak chwile potem jej rękę zastąpiła ręka Harrego. Weszłam za nim do ciepłego pomieszczenia.
-Dzień dobry.-oznajmił ten sam przyjemny głos. Uśmiechnęłam się lekko.-Więc aby nie zabierać państwu czasu zaczniemy badania.

~***~

No ile można czekać na wyniki badań? Zostaliśmy poproszeni do osobnego pomieszczenia.
-Mam dla państwa złe wiadomości. Panna Barnes nie może odzyskać wzroku.-szepnął jakiś starszy głos. Wszystko się popsuło. Jak to? Mój świat legł w gruzach, a ja osunęłam się na ziemie jak małe bezbronne dziecko.

______________

Za krótki. Przepraszam, że musieliście tyle czekać na rozdział, ale jestem w stanie...czegoś czego nie potrafie określić.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 15

-Dlaczego?-spytał i uwolnił moją głowę z nóg. Stęskniłam się za nim. Strasznie się stęskniłam. Obrócił moją głowę w swoją stronę. Zamknęłam oczy i wdrapałam mu się na kolana. Owinęłam nogi wookół jego tali i wtuliłam się w niego jak małe, bezbronne dziecko.
-Harry.-szepnęłam cicho. Mruknął coś w odpowiedzi i potarł dłonią moje plecy.-Ja...ja nie..widzę.-jęknęłam cichutko i mocniej się w niego wtuliłam. Harry zadrżał pod wpłypem moich słów. Poczułam w oczach łzy. Spodziewam się najgorszego. Odejdzie. Zostawi mnie. Samą, bezbronną. Jednak stało się coś czego się nie spodziewałam. Harry pociągnął nosem i wtulił głowę w moje ramie. Harry płacze? Chyba mam jakieś omamy czy coś. Poczułam na swoim ramieniu jego usta.
-Kochanie...-szepnął, a po moim ciele przeszedł przyjemny prąd. Uśmiechnęłam się lekko i ręką wytarłam łzy.-Nie martw się. Znajdziemy jakiś sposób.

                        ~***~

-Pomożesz mi?-szepnęłam i stanęłam. Harry natychmiast pociągnął mnie spowrotem na łóżko. Zachichotałam i wyplątałam się z jego objęć.-Harry chciałabym wziąść prysznic.-oznajmiłam na co westchnął. Wstał z łóżka, lecz nie podszedł do mnie. Stałam w miejscu myśląc, że Harry mnie zostawił, jednak moje obawy szybko okazały się mylne, gdyż splątał moje palce ze swoimi. -Co robiłeś?-spytałam i ruszyłam za nim.
-Wziąłem twoją piżamę.-odpowiedział. Weszliśmy do łazienki. To było tak strasznie dołujące. -Poradzisz sobie sama?-spytał i oparł swoje czoło o moje. Nie byłam tego taka pewna jednak kiwnęłam lekko głową. Harry musnął moje usta i odszedł. -Twoje ciuchy leżą na szafce.-oznajmił i wyszedł z łazienki. Zdenerwowana odgoniłam łzy, nie chcąc znów płakać i udałam się prosto przed siebie z wyciągniętymi rękami. Gdy natrafiłam na kabine prysznicową ściągnęłam z siebie ubrania, kładąc je na ziemi. Weszłam do niej i po krótkim myśleniu włączyłam ciepłą wodę.

                        ~***~

Prysznic był koszmarem. Nie wiedziałam, co z tych wszystkich rzeczy było moje, więc jak na złość użyłam żelu Harrego. W dodatku trudno było mi się ubrać, gdyż nie orientowałam się czy nie ubieram czegoś czasem zle. Westchnęłam cicho i wyszłam z łazienki.
-Harry.-zawołałam cicho. Po chwili poczułam jak zamyka mnie w szczelnym uścisku.
-Już myślałem, że nigdy stamtąd nie wyjdziesz.-powiedział, na co zachichotałam.
-Mogę porozmawiać z Benem?-spytałam.
-Tak.-chwycił mnie za rękę. Po chwili weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. -Ona chce z tobą porozmawiać.-Harry zaprowadził mnie na kanape, obok Bena i wyszedł.
-Jak się czujesz?-spytałam.
-Dobrze, a ty?
-Źle. Jest mi strasznie źle. Chciałabym was zobaczyć, jednak to nie możliwe. Nie radze sobie, tato.-szepnęłam. Ben przyciągnął mnie do siebie, obejmując ręką w tali, przez co moja głowa znalazła się na jego ramieniu. Pocałował moje włosy.
-To wszystko moja wina. Przepraszam, skarbie.-szepnął.
-Tato opowiesz mi o co chodzi z Robertem? Za bardzo tego nie rozumiem.
Ben westchnął.-Poznałem Roberta jak miałem 27 lat. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. W ciągu 2 lat spostrzegłem, że coś jest na rzeczy. Robert się we mnie zakochał. Gdy się o tym dowiedziałem Robert zaczął pić, ćpać i zabijać ludzi. Postawiłem mu warunek. Ja albo tamto drugie. Wybrał mnie chociaż wiedział, że traktuje go tylko jak przyjaciela. Myślałem, że wyciągnie się z dołka, jednak on bardziej w niego wpadał. Zerwałem z nim kontakty. Przez pierwszy tydzień wysyłał mi różne sms'y. Ostatni sms jaki od niego dostałem był o treści "Zemszczę się." Niedługo potem zaadoptowałem ciebie. Więc teraz wiesz. Nie zasługuje na ciebie. Nie mam prawa nazywać się twoim ojcem. Ten cały ból ja powinnem czuć. Nie ty. Ty jesteś taka drobna i dobra, że nigdy nie myślałem, że będziesz cierpieć takie katusze.-ostatnie słowo wyszeptał łamliwym głosem i cicho zaszlochał. Dotknęłam ręką jego policzka i wytarłam łzę.
-Tato.-szepnęłam.-Proszę cię nie mów tak. Mam wrażenie wtedy, że już mnie nie chcesz, a tego bym nie chciała. Jesteś dla mnie bardzo ważną osobą. Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. Nawet jakbym już na zawsze miała zostać ślepą. Nawet jak nie ma cię zawsze obok mnie to wiem, że mnie kochasz. Tato również ciebie kocham.  Nigdy o tym nie zapomnij.-zaszlochałam cicho i wtuliłam się w niego.  

____________________

CZYTASZ=KOMENTUJESZ.

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 14

-Pora wstawać kochanie.-zimny i okrutny głos wydobył się z ust Roberta, a zaraz potem poczułam coś zimnoego przy skórze. Nóż. Robert przejechał nim po mojej skórze, a głośny krzyk wydobył się z moich ust.
-Czemu mi to robisz?-wyszeptałam, lecz po chwili pożałowałam tego. Moje gardło było wysuszone, a w dodatku bolało. Robert zaśmiał się.
-Och, kochanie. Zrobie to co twój tato zrobił mi. Odbiore mu to co kocha.-rzucił i wyszedł. Co Ben zrobił Robertowi? Coś złego? Nic nie rozumiem. Fala bólu znowu rozeszła się po moim ciele. Zemdlałam.

                        ~***~

Obudził mnie głośny trzask. Przestraszona otworzyłam oczy mając nadzieje, że coś zobaczę. Jednak nie widziałam nic prócz ciemnej nicości. Do moich nozdrzy dobiegł zapach dymu. Coś się paliło. Poruszyłam się gwałtownie jednak nic to niedało. Dym powoli zastępywał mi powietrze. Zaczęłam się dusić, więc moje ciało wybuchło kaszlem. Gdy byłam na skraju przytomności usłyszałam głos Anioła wołający moje imie.

                          ~***~

Otworzyłam oczy. Moje ciało było całe obolałe i uwolnione z kajdan. Usłyszałam kroki osoby zmierzającej w moją stronę. Skuliłam się na łóżku, i zamknęłam oczy.
-Przepraszam.-oznajmił ciepły głos. Ben! Poruszyłam się niespokojnie, lecz nie otwierałam oczu. Ben westchnął.-To wszystko to moja wina. Mogłem nie zostawiać tak Roberta. Mogłem mu pomuc. A ja jak ten ostatni idiota, odeszłem od niego wiedząc, że mnie kocha. Przepraszam cię Megan. Nie zasługuje na miano twojego ojca. Jest mi strasznie przykro. Wziąłbym cały ten ból na siebie, byle tylko zobaczyć jak znów się uśmiechasz. Wiem, że temu chłopakowi-Harremu zależy na tobie. Strasznie przejął się tym, że zaginęłaś. Zresztą nie tylko on. Przepraszam cię za wszystko. Kocham cię.-skończył swój monolog, a ja otworzyłam oczy. Rzuciłam mu się w ramiona.
-Tato.-zaszlochałam.-Nie mów tak. Zasługujesz na to. Kocham cię.-Ben przytulił mnie do siebie mocno. Po długiej chwili odsunął mnie od siebie i pogłaskał mnie po policzku.
-Chcesz iść na dół?-spytał. Och. Czyli nie wiedzą, że jestem ślepa. Kiwnęłam przecząco głową i usiadłam na ziemi.
-Zawołasz Harrego?-szepnęłam. Ben chyba kiwnął głową, gdyż odszedł bez słowa. Podciągnęłam nogi pod brodę i schowałam w nich głowę. Drzwi zaskrzypiały informując mnie o przyjściu Harrego. Moje serce przyśpieszyło, gdy poczułam jak jego duża dłoń, chwyta moją małą, splątując nasze palce.
-Spójrz na mnie.-poprosił. Zaszlochałam cicho i schowałam głębiej głowe.
-Nie mogę Harry.-szepnęłam cicho. Tak bardzo chciałam go zobaczyć, jednak to było niemożliwe. Już nigdy miałam go nie zobaczyć.

__________________

Mam taką wene że masakra! c;

         

           CZYTASZ=KOMENTUJESZ