środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 25

Jest mi gorąco. Strasznie gorąco. Otworzyłam oczy i dopiero teraz zorientowałam się, że leżę na Harrym. Czy naprawdę byłam, aż tak zdesperowana, aby się na nim położyć? Spojrzałam na Harrego i uśmiechnęłam się. Wygląda tak słodko. Jego usta są lekko rozchylone, loki porozwalane, a pomimo dodatkowego ciężaru oddycha miarowo. Przybliżyłam swoje usta do jego i lekko musnęłam. Zdezorientowany otworzył oczy i spojrzał na mnie.
-Cześć.-wymruczał i przetarł zaspane oczy.
-Hej.-odpowiedziałam mu. Spojrzałam za okno. Niebo jest szarawe, kropi deszcz, a ze śniegu pewnie została ciapa.-Mam nadzieje, że do 14 poprawi się pogoda.-jęknęłam. Harry zmarszczył brwi.
-Gdzieś się wybierasz?-spytał.
-Ym...tak spotykam się z Alex.-skłamałam, ale co miałam mu powiedzieć? Że spotykam się z jego siostrą i mamą? Nie puściłby mnie, nakrzyczał i kto wie co jeszcze.
-Wiesz, jednak nie wytrzymałaś beze mnie jednej nocy.-zachichotał, a ja posłałam mu groźne spojrzenie.
-Była burza.-warknęłam. Harry zaśmiał się. -I zbiłam talerz. A, że mnie kochasz to go posprzątarz.-pocałowałam kącik jego uśmiechniętych ust. -I chyba padło ogrzewanie, bo jest zimno.-sięgnęłam po telefon i przeraziłam się widząc, która jest godzina! 12.42!
-O kurwa.-przeklnęłam sama do siebie i zeskoczyłam z łóżka. Boże jak zimno. W pośpiechu wyciągnęłam bielizne, ciepły czarny sweterek, leginsy i puszyste skarpety. Z rzeczami pobiegłam do łazienki. Chciałam wziąść prysznic, lecz nie było ciepłej wody. Ubrałam to co miałam ubrać. Rozczesałam włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Zrobiłam lekki, ale wyrażny makijaż i byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i chwyciłam telefon. 13.05. Zbiegłam na dół. Harry stał w kuchni rozmawiając przez telefon. Po cichu podeszłam do niego i objęłam go w tali. Rozłączył się i obrócił w moją stronę.
-Nie będzie prądu do 16, bo coś stało się z liniami.-wyjaśnił i pochylił swoją twarz do mojej. Oparł swoje czoło o moje. -Jutro pojedziemy do studia.-jakiego studia? Ach, ten tatuażu... Kiwnęłam lekko głową. -Zrobisz mi kanapki?-poprosiłam odsówając się od niego. Zaśmiał się lecz podszedł do lodówki, wyciągając składniki. W tym samym czasie pobiegłam do korytarza, po swoje buty. Ubrałam je i wróciłam do kuchni. Umyłam ręce i zjadłam dwie kanapki. Musnęłam jego policzek i pobiegłam umyć zęby. Gdy skończyłam była 13.25. Podeszłam do Harrego i zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Będę tęsknić.-szepnęłam. Za bardzo się do niego przywiązałam. Przywarłam swoimi wargami do warg Harrego. Pocałunek był taki słodki.-Kocham cię.
-Ja ciebie też-uśmiechnął się i ostatni raz musnął moje wargi. Wyszłam z domu. Do Starbucksa nie miałam daleko, jednak bałam się, że nie zdąrze, dlatego szłam szybkim krokiem. Gdy zauważyłam kawiarnie, moje serce przyśpieszyło. Bałam się. Gdy doszłam bliżej, już zza szyby zauważyłam dziewczynę w niebiesko-fioletowych włosach oraz obok niej drugą. Wyglądały jak siostry. Z wachaniem weszłam do kawiarni. Ich wzrok od razu powędrował na mnie. Uśmiechnęłam się nieśmiało i ruszyłam w ich stronę.
-Dzień dobry.-szepnęłam i usiadłam naprzeciwko nich.
-Witaj, kochanie!-przywitała mnie ciepło mama Harrego.
-Cześć.-uśmiechnęła się Gemma. Ona i Harry są strasznie podobni.
-Jesteś strasznie śliczna.-uśmiechnęła się mama Harrego.
-Dziękuję.-odpowiedziałam nieśmiało.-Chciałam się z wami spodkać, dlatego że wiem jak Harry bardzo za wami tęskni.
-My też za nim tęsknimy...odszedł od nas w tak młodym wieku.-szepnęła mama Harrego, a jej oczy zaszkliły się.
-Proszę pani, ja nie...
-Ann. Mów mi Ann.-uśmiechnęła się.-Harry pewnie bardzo się zmienił. Gdy widzieliśmy się ostatni raz miał kolczyka w wardze i kilka tatuaży.-Jeju. Harry naprawdę mocno się zmienił.
-Tak, nadal ma kolczyka w wardze. Ma również w brwi, a jego klatę oraz ręce i kark pokrywa wiele tatuaży.-szepnęła. Dobrze robie? Może nie powinnam tego mówić? Spojrzałam na Ann. Uśmiechała się.
-Strasznie się różnicie.-bardziej stwierdziła, niż zapytała Gemma. Przytaknęłam jej. To prawda.
-Mieszkasz tu z rodzicami?-spytała Ann.
-Nie...z Harrym. Mój tato razem ze swoją dziewczyną mieszka w Londynie. A z powodu małych komplikacji muszę mieszkać z Harrym.
-A co z twoją mamą?-uśmiechnęłam się smutno.
-Nie znam mamy ani taty. Jestem adoptowana. -szepnęłam. Gemma położyła swoją dłoń na mojej i uśmiechnęła się pocieszająco.
-Musisz mieszkać z Harrym...
-Tak muszę, ale również tego chcę.
-Kochasz go?-spytała Ann.
-Bardzo.-uśmiechnęłam się.

                        ~***~
-Muszę już wracać.-uśmiechnęłam się do obu kobiet. Polubiłam je. Ann i Gemma przytuliły mnie. Uśmiechnęłam się do nich i wstałam od stolika. Tak długo rozmawiałystmy, że powoli zaczynało się ściemniać. Dobrze, że do domu miałam 15 minut drogi. Ann i Gemma to bardzo miłe osoby. Gdy doszłam do domu zaczęło kropić. Weszłam do domu. Ściągnęłam buty i kurtkę i udałam się do salonu. Siedział tam Harry, Zayn, Liam oraz Louis i... Alex. Ups. Spojrzałam na Harrego. Był zły. Bardzo.
-Możemy porozmawiać?-szepnęłam. Wstał z kanapy i odłożył piwo na stół. Minął mnie i udał się do kuchni. Poszłam za nim. Oparł się o blat i spojrzał na mnie.
-Cześć.-szepnęłam i spuściłam wzrok.
-Gdzie byłaś?-warknął. Przełknęłam ślinę.
-Harry, uspokuj się.-podeszłam do niego i chwyciłam za rękę. Wyrwał ją.
-Gdzie byłaś?
-Spodkałam się z twoją mamą i siostrą.-wyszeptałam i spojrzałam na niego. Wplątał palce w swoje włosy i pociągnął.
-Wiesz co?-warknął.-NIGDY cię nie kochałem. NIGDY mi na tobie nie zależało. Założyłem się o to, że rozkocham Cię w sobie. I udało mi się. A jaką sumkę za to dostałem. Jesteś tylko zwykłą dziwką, która jest łatwowierna. Myślałem, że mi się to nie uda, ale ty po prostu jesteś tak głupia, że nie zorientowałaś się. I NIGDY nid wierzyłem w to, że Robert cię zgwałcił. Pewnie sama wskoczyłaś mu do łóżka.-zaśmiał się i uderzył mnie w twarz. Łzy już od dawna spływały po moich policzkach. To...okropne. Spojrzałam w oczy Harrego. Kryła się w nich kpina.
-Naprawdę?-szepnęłam załamanym głosem.
-Oj kotku jesteś taka naiwna. Nie mogę uwierzyć, że się nabrałaś. Dobra mam cię dość, mała kurewko. Wypierdalaj z mojego życia raz na zawsze, suko.-ponownie uderzył mnie w twarz. Złapałam się za bolący policzek i wybiegłam z tego domu zalana łzami. Usiadłam na pobliskiej ławce. Jak on mógł mi to zrobić? Jak? A tyle razy zapewniał, że mnie kocha. Co ja mam teraz zrobić? Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam głośno płakać.
-Megan?-spytał znajomy głos. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam Nialla. Zerwałam się z ławki i rzuciłam mu w ramiona.
-Odwieziesz mnie do domu? Do Londynu?-zaszlochałam i wtuliłam się w niego. 
-Tak.-odpowiedział i pocałował moje włosy.

_____________________________________

KONIEC CZĘŚCI I.

Ryczę. Jeju, jeju, jeju. Ryczę. Nie, nie, nie. 
Niestety to już koniec cz.1. Nie chciałam, żeby się tak szybko kończyła, ale będzie cz. 2! Jeeej.

Jestem okropna. Napisałam okropną końcówkę.

To tak. Dzisiaj postaram się ogarnąć bloga, na którym będę prowadziła 2 część.

Dziękuję Wam za te 6 miesięcy!

A na sam koniec mam prośbę.

Niech każdy kto to czyta zostawi komentarz, proszę.




niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 24.

Harry pojechał na zakupy. Specjalnie ponaglałam go, aby nie wziął telefonu. Miałam go z głowy przynajmniej na godzine. Chwyciłam jego telefon i weszłam w kontakty. Zatrzymałam się przy kontakcie Gemma. Z tego co wiem, to jego siostra. Wpisałam numer na swój nowy telefon i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Przyłożyłam telefon do ucha. Pierwszy sygnał...
Drugi...odebrano!
-Halo?-spytał cichy głos. Przęłknęłam ślinę. Bałam się.
-Cześć.-szepnęłam.
-Znamy się?
-Tak...to znaczy nie. Jestem Megan.-przedstawiłam się.
-Gemma.
-Bo...ja ten. Ym...jestem dziewczyną Harrego.-szepnęłam, a po drugiej stronie nastała cisza.
-Naprawdę?-jej głos się załamał.
-Tak. Czy my możemy się spodkać, porozmawiać?
-Oczywiście.-zaszlochała do słuchawki.-Co się stało kochanie?-spytał jakiś obcy kobiecy głos. -Mamo, to dziewczyna Harrego...-odparła Gemma. Przez moment w słuchawce nie było nic. Tylko cisza. -Czy moja mama może się z nami spodkać?-spytała. Głównie chodziło mi o spodkanie z nimi obiema.
-Tak. Pozostaje tylko kwestia godziny i miejsca.
-Aktualnie przebywamy w Bradford...-nie dałam jej dokończyć.
-Naprawdę? To dobrze się składa! Możemy się spodkać jutro w Starbucks o 14?
-Jasne. Poznasz mnie po kolorowych włosach. Cześć!
Kliknęłam czerwoną słuchawkę i głośno westchnęłam. Odłożyłam telefon Harrego na miejsce. Zapisałam numer Gemmy jako Alex2. Nie chciałam,aby Harry nabrał jakiś podejrzeń. Postawiłam swój telefon obok jego i zbiegłam na dół. Położyłam się na kanapie i włączyłam jakiś nudny film. Nawet nie zdałam sobie sprawy z tego kiedy usnęłam.

                        ~***~

Miękkie wargi musnęły mój policzek, a metal znajdujący się w jednej z nich połaskotał go przyjemnie. Zamrugałam sennie i spojrzałam na Harrego. Stał pochylając nade mną głowę.
-Cześć.-wymamrotałam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Hej.-uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Przeciągnęłam się, a z mojego gardła wydobył się niekontrolowany dźwięk. Harry zaśmiał się i objął mnie ramieniem.-Jak kociak.-skomentował. Pociągnęłam nosem i poczułam zapach kurczaka. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Harrego.
-Długo spałam?-spytałam go.
-Wróciłem do domu, zdążyłem się wykąpać oraz zrobić obiad. Jakieś 3h.-uśmiechnął się i wstał. -Choć na obiad.-chwycił moją rękę i pociągnął do góry. Splątał nasze dłonie i ruszył do kuchni.

                      ~***~

-Puść mnie, Harry!-pisnęłam i uderzyłam go w pośladek. Zaśmiał się głośno i również mnie uderzył. -Mam na ciebie focha.-warknęłam i puściłam jego talie. Jak spadnę to jego wina. Harry zachichotał i odstawił mnie na ziemie. Założyłam ręce na klatkę piersiową i spojrzałam na Harrego. Zagryzał wargę powstrzymując śmiech. -Dzisiaj śpisz na kanapie.-uśmiechnęłam się złośliwie i pobiegłam na górę. Chwyciłam swoją piżamę i udałam się do łazienki. Ściągnęłam bieliznę oraz ciuchy i wrzuciłam do kosza. Odkręciłam ciepłą wodę i weszłam pod gorący strumień. Ciepła woda ochłodziła trochę moje nerwy. Byłam strasznie zła na Harrego. Czasami zaczyna mnie wkurzać tymi jego wygłupami, a czasami wydają mi się słodkie. Mimo wszystko nadal nie mam zamiaru z nim dzisiaj spać. Może da mu to jakąś nauczkę.
Jestem zestresowana jutrzejszym spodkaniem. Nie wiem co będę miała powiedzieć jego mamie oraz Gemmie. A może nie będzie wcale, aż tak źle? Miejmy nadzieje. Chwyciłam ręcznik, wytarłam się nim i ubrałam piżamę. Wyszłam z łazienki. Harry stał przy szafce szukając czegoś. Nie chcąc mu przeszkadzać wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami. Może zachowuje się dziwnie, ale w końcu mam do tego prawo. Jestem kobietą, a z kobietami róźnie bywa. Zbiegłam na dół przygotować sobie kolację. Wyciągnęłam z lodówki ser, ogórka, pomidora, masło i zrobiłam sobie dwie kanapki. Z gotowymi kanapkami udałam się na górę. Harry brał prysznic. Wgramoliłam się do łóżka i zjadłam kanapki. Odstawiłam talerz na szafkę i obserwowałam ruchy Harrego. Zabrał swoją poduszkę, wyciągnął z szafy koc. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i wyszedł. Zgasiłam lampkę i wtuliłam się w kołdrę, nasłuchując walenia kropelek deszczu w szybę. Coś czuję, że to nie będzie najprzyjemniejsza noc.

                         ~***~

Trzask. Zerwałam się z łóżka jak oparzona. Spojrzałam na okno, za którym szalała potężna burza. O jejciu. Kliknęłam włącznik lampki, lecz ta nie zaświeciła się.
-Zajebiście, kurwa.-przeklnęłam pod nosem. Zaczęłam ręką szukać telefonu, lecz los chciał, że niechcący zbiłam talerz. Znalazłam telefon i włączyłam latarkę. Kolojny piorun rozbłysł się na niebie, wydając przy tym grzmot. Pisnęłam cicho i zaczęłam gnieść kołdrę w dłoniach. Bałam się. Burza to najgorsze co może być. Spojrzałam zo okno. Przed oczami mignęła mi czarna sylwetka. Boże. W moich oczach zebrały się łzy.
-To tylko wyobrażnia.-szepnęłam do siebie. Pisnęłam gdy usłyszałam pukanie zza okna. Rzuciłam telefon na ziemie i wybiegłam z pokoju. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że było cholernie zimno. Przestraszona, ze łzami w oczach zbiegłam na dół, do salonu. Harry spał. Podbiegłam do niego i zaczęłam nim lekko potrząsać.
-Harry.-pisnęłam, a kolejny grzmot zabrzmiał w mieszkaniu. Harry  otworzył oczy. Spojrzał na mnie zdezorientowany. Chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam do góry,tak aby stanął. Gdy mi się to udało przylgnęłam do niego całym ciałem i zaczęłam cicho łkać. Zaczął mnie głaskać po plecach i całować we włosy.
-Cichutko, myszko. To tylko burza.-szepnął.
-Nie, nie, nie. Tam ktoś był. Choć ze mną spać.-poprosiłam. Harry chwycił swoją poduszkę i koc. Chwycił mnie za rękę i pociągnął do pokoju. Gdy tam weszliśmy zaświecił swoim telefonem po pokoju. Zza okna znowu rozległo się pukanie. Pisnęłam i przylgnęłam do Harrego.-To drzewo, skarbie.-pociągnął mnie w strone łóżka. Podał mi mój telefon, który odłożyłam na półkę. Położyłam się do łóżka i zaczęłam się trząść. Jest strasznie zimno. Harry, opatulił mnie kocem, pod którym wcześniej spał i położył się obok mnie, nakrywając nas kołdrą. Pomimo koca, czułam jego zimne ciało. Wygramoliłam się spod koca i okryłam nim nas oboje. Splątałam swoją nogę z Harrego i objęłam go mocno w pasie.-Śpij, skarbie. Jestem przy tobie. Nie ma się czego bać.- musnął moje czoło i objął w tali. Minęło trochę czasu zanim odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

_____________________________________

*.*

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 23.

-Jak się czujesz?-spytał Harry, gdy wróciłam z łazienki. Uśmiechnęłam się do niego i rzuciłam na łóżko. Zaśmiał się głośno i pocałował moje czoło.
-Dobrze.-zachichotałam i złożyłam pocałunek na jego klacie pokrytej dużą ilością tatułaży, które strasznie uwielbiałam. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na Harrego. Uśmiechał się.-No co?
-Wiesz czytałem ostatnio, że całowanie się spala 6.4 kalorie co minute. Poćwiczymy?-spytał. Zamurowało mnie. Idiota. Otrząsnęłam się z wstrząsu, wywołanego tymi słowami i zaśmiałam się głośno.
-Harry, jesteś idiotą.- spojrzał na mnie grożnym wzrokiem i podciągnął się do pozycji siedzącej.
-Idiotą, którego pokochałaś.-uśmiechnęłam się do niego i wspiełam na jego nogi. Objęłam rękami jego szyje i spojrzałam mu w oczy.
-Tak Harry. Kocham cię.-zachichotałam i oparłam swoje czoło o jego.
-To jak z tym ćwiczeniem?
Nie odpowiedziałam nic tylko wplątałam swoje palce w jego włosy. Zbliżyłam śwoje wargi do jego.
-Naprawdę nie wierze, że jesteś takim idiotą.-szepnęłam mu w usta i odsunęłam się.

**Harry**

Jęknąłem i spojrzałem na Meg. Cieszyłem się, że jest szczęśliwa. W końcu odzyskała wzrok. Megan uśmiechnęła się promiennie i wyciągnęła swoje palce z moich włosów. Przejechała kciukiem po moim kolczyku w wardze i lekko zagryzła swoją. To takie seksowne.
-Bolało?-spytała i przeniosła dłoń do kolczyka w brwi.
-Nie.-zaśmiałem się cicho, gdy zmarszczyła swój mały nosek
.-A tatuaże?-znowu spytała. Pokręciłem głową. Przybliżyłem swoje wargi do jej ucha i lekko je ugryzłem.
-Zróbmy sobie wspólny tatuaż.-szepnąłem i pocałowałem ją za uchem. Spowrotem oparłem głowę o ściane. Megan patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Marszczyła czoło rozmyślając nad propozycją. Czekałem cierpliwie, na jej odpowiedż.
Boże to wszystko jest takie nowe. Pierwszy raz pokochałem kogoś tak bardzo jak ją. A zresztą jak można nie kochać kogoś tak dobrego? Kogoś kto tyle wycierpiał, a nadal ma pozytywe nastawienie do życia. Nie da się nie kochać. To uczucie wtargnęło, do mojego życia niespodziewanie. Nigdy nie spodziewałem się, że pokocham jakąś dziewczynę. Zazwyczaj dziewczyny zaspokajały moją potrzebę, a ja ich i nara. Większości z nich nawet nie pamiętam imienia. Były to typowe dziwki.
A Megan? Megan jest inna. Drobna, nieśmiała, wrażliwa, uczuciowa. Dla niej zrobie wszystko. Dosłownie.
Moje myśli przerwała drobna dłoń bawiąca się moimi włosami. Spojrzałem na Megan.
-Trochę się zamyśliłeś, kochanie- szepnęła. Uwielbiam gdy tak do mnie mówi. W to ostatnie słowo jest włożone zawsze tyle uczucia.-Odpowiedziałam ci na twoje pytanie, ale mnie nie słuchałeś, więc nie powtórzę.-dodała. Droczy się ze mną.-Chyba, że dasz zrobić sobie malinke.-zaśmiałem się.
-Ty tak na serio?-spytałem. Kiwnęła głową.-Skoro tak bardzo tego chcesz.-odchyliłem szyję w lewo. Megan uśmiechnęła się i przybliżyła do mojej szyi. Przyssała się do niej, szczypiąc zębami moją skórę. Zachichotałem jednak to bardziej łaskotało niz bolało. Megan przejechała językiem po malińce i odsunęła się. Spojrzała na swoje dzieło i zagryzła wargę.
-Zadowolona?-spytałem. Pokiwała głową.
-Zrobie sobie z tobą tatuaż.-ujęłem jej twarz w swoje duże dłonie i potarłem swoim nosem o jej. Lubię to robić. -Harry, pocałuj mnie. -zasmiałem się i wpiłem w jej usta. Oddała pocałunek, wkładając ręce pod moją koszulkę. Pociągnęłem jej wargę i lekko przygryzłem, a ona wbiła swoje paznokcie w moje plecy. Syknąłem jej do ust. Oderwałem się od niej dopiero, gdy pocałunek zaczął robić się...ostrzejszy. Spojrzałem na moją drobną Megan. Patrzyła na mnie kuszącym wzrokiem. Jej policzki były zarumienione, a wargi lekko opuchnięte.
-Boże. Jak ja cię kocham.-szepnąłem. Jej wzrok przerodził się w pełen uczucia. Nie mogłem wytrzymać, więc zagryzłem wargę, razem z kolczykiem. Przybliżyła się do mojego ucha.
-Nie zagryzaj wargi, słońce. To naprawdę jest bardzo seksowne.-warknęła cicho i zeszła z moich kolan. Położyła się na boku, odwracając do mnie tylem. Zgasiłem lampkę kładąc się obok niej. Nie objęłem jej. Zdezorientowana szukała mojej ręki. Gdy ją znalazła splątała nasze palce i złożyła na niej pocałunek.

      

  ____________________________

Kolejny rzyg tęczą *.* #.#

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 22

-Ben wszystko w porządku?-spytałam zmartwiona. Siedział już od kilku godzin na kanapie, pracując na laptopie. Kiwnął lekko głową nawet na mnie nie patrząc.-Jadę do siebie.-szepnęłam, zabierając po drodze klucze do swojego auta i torebkę wyszłam z domu. Tę noc mieliśmy spędzić razem, jednak on już pewnie o tym zapomniał. Było mi smutno. Kilka godzin wcześniej posprzeczaliśmy się o jakieś głupstwo. Od tamtego czasu Ben się do mnie nie odzywa. Rozumiem, że martwi się o Megan, ale bez przesady. Megan ma Harrego, a ten nie wygląda na takiego, który nie potrafiłby jej obronić. Zresztą ja też się o nią martwię. Stała się dla mnie ważna, tak samo jak Ben.
Wsiadłam do samochodu i wyjechałam na ulicę. Dla lekkiego odprężenia włączyłam muzykę. Z głośników popłynęła spokojna piosenka Coldplay. Preferowałam spokojną muzykę, a Ben tą...tą taką ostrą.
Może zbyt dużo nas różni?
Może dlatego często się kłócimy? Jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami siebie. Ben woli ciemy ubiór, ja stawiam na kolorowy, bardziej optymistyczny. Jestem optymistką, on po części pesymistą oraz realistą. Często się uśmiecham, Ben często chodzi przygnębiony.
Za dużo rzeczy nas różni, jednak...zakochałam się w nim. On jest tak strasznie kochany oraz opiekuńczy, że czasami mnie to przytłacza. Jestem zagubiona kiedy nie odzywa się do mnie. Często po jakiejś godzinie przechodzi mu, ale dzisiaj było inaczej. Po prostu mnie zignorował.
Otarłam płynącą po policzku łzę i zaparkowałam przed swoim mieszkaniem. Wyszłam z auta i weszłam do zimnego mieszkania. Pierwsze co zrobiłam to włączyłam ogrzewanie. Zdjęłam buty, torebkę oraz klucze postawiłam na szafce. Założyłam puchate kapcie, w kształcie głów psa i udałam się w głąb mieszkania, zapalając po drodze światła. Weszłam do kuchni i przygotowałam sobie sałatkę. Nie jadam tłustych rzeczy. Gdy zjadłam sałatkę, posprzątałam po sobie i udałam się do sypialni. Gdy tylko do niej weszłam na moją twarz wstąpił uśmiech. Na dużym łóżku, leżał wielki biały miś z czarną kokardą. Był to prezent, który kiedyś dostałam od Bena. Wzięłam swoją piżamę, która składała się z wielkiej białej koszulki oraz krótkich czarnych shortów i udałam się do łazienki. Wzięłam długą, gorącą kąpiel i udałam się do łóżka. Była dopiero godzina 21.32, ale byłam strasznie zmęczona. Miałam dość dzisiejszego dnia. Wtuliłam się w misia od Bena, który był przesiąknięty jego zapachem i usnęłam.

                        ~***~

Pukanie do drzwi, obudziło mnie. Ziewnęłam i otworzyłam oczy. Spojrzałam na zegarek. Była 23.11. Kto to może być? Ubrałam swoje kapcie i tuląc misia od Bena udałam się otworzyć. W drzwiach stał nie kto inny jak Ben. Na moje policzki wstąpił rumieniec przez to w jakim zobaczył mnie stroju. Stałam przed nim w krótkich spodenkach, dużej koszuli, kapciach w kształcie głów psa, w rozwalonej kitce, tuląc się do misia, którego natychmiast odłożyłam na szafkę.
-Coś się stało?-spytałam szeptem, opuszczając głowę.
-Przepraszam, Ashley.-szepnął i uniósł mój podbrudek. Zamknęłam oczy nie chcąc, aby zobaczył moje łzy.-Otwórz oczy, skarbie.-zadrżałam lekko. Pierwszy raz mnie tak nazwał. Otworzyłam załzawione oczy. Ben natychmiast mnie do siebie przytulił.
-Ben. Czy my musimy się ciągle kłócić? To staje się coraz częściej.-szepnęłam i spojrzałam na niego. Posłał mi smutny uśmiech. Wplątałam swoje palce w jego włosy i zdesperowana wpiłam się w jego usta. Odwzajemnił pocałunek, błądząc dłońmi po moich plecach. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej podniecający. Oderwałam się od niego. Splątałam nasze dłonie i pociągnęłam go w strone sypialni. Gdy już się tam znależliśmy, oplotłam jego talie i spojrzałam mu w oczy. Widniała w nich troska i czułość. Musnęłam jego usta i oparłam swoje czoło o jego.
-Kocham cię.-szepnęłam. Moje serce przyśpieszyło. Czułam się jak zakochana po uszy smarkula. Ben chwycił moją twarz w swoje wielkie dłonie. Musnął swoim nosem mój i szepnął cztery najważniejsze słowa.
-Ja ciebie też kocham.
Na moje usta automatycznie wpłynął uśmiech. Wpiłam się w jego usta, wkładając ręce pod jego koszulkę. Ben popchnął mnie na łóżko, nadal całując. Zachichotałam cicho i sciągnęłam jego koszulkę. Nie był dłużny. Również ściągnął moją. Zarumieniłam się i zakryłam piersi ręką.
-Nie zakrywaj się, skarbie.-pocałował kącik moich ust. Odkrył moje piersi i zaczął je masować. Jęknęłam cicho.

To co działo się później tylko umocniło nasz związek.

_________________________________________

Taki rozdział bez Harrego i Megan, jednak z Benem i Ashley.

Jednak on mi się podoba. Taki fajny, słodziutki.

         CZYTASZ = KOMENTUJESZ.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 21

Dzień operacji. Tak bardzo się boje. Ten tydzień u Bena zleciał tak szybko. Bardzo przywiązałam się do Ashley. To cudowna osoba, a to że jest z Benem sprawia, że jeszcze bardziej ją lubie. Wspólnie zdecydowaliśmy, że te święta spędzimy razem. Ja, Harry, Ben i Ashley. Chciałam coś zrobić z sytułacją Harrego i jego mamy. Z tego co opowiadał mi poczas naszego pobytu w Londynie, wywnioskowałam, że tęskni za nią i siostrą. Zrobie coś z tym, ale do tego potrzebny mi wzrok. Miejmy nadzieje, że operacja się uda.
Moje rozmyślania przerwał głos lekarza.
-Gotowa?
Nie, nie byłam gotowa, jednak nieśmiało kiwnęłam głową. Coś zostało podłączone do mojej ręki. Zasnęłam.

                       ~***~

-No już. Megan wstawaj.-głos pana Blacka obudził mnie ze snu. Chciałam otworzyć oczy, ale umożliwiał mi to ciężki opatrunek znajdujący się na nich.
-Udało się?-szepnęłam.
-Tak, chyba tak. Za 2h zdejmiemy opatrunek i wtedy będziemy mogli zobaczyć czy operacja przyniosła oczekiwany skutek, a teraz zostaniesz przewieziona na sale, gdzie czeka twój chłopak.-pielęgniarka przyprowadziła wózek, którym zostałam przewieziona na sale. Gdy tylko usiadłam na łóżku, zostałam porwana w objęcia.
-Udało się?-spytał Harry.
-Za dwie godziny wszystkiego się dowiemy.-szepnęłam. Naprawdę chciałam odzyskać wzrok. Tęskniłam za widokiem Harrego.-Nawet jak nie odzyskam wzroku nadal będziesz ze mną prawda?
Pogłaskał mnie po policzku i oparł swoje czoło o moje.
-Oczywiście.-szepnął, a potem zrobił coś dziwnego.  Zniżył głowę tak, aby jego oczy były na wysokości moich policzków i zamrugał na nie kilka razy. Zachichotałam.
-To łaskocze.-lekko odepchnęłam go od siebie.
-Zawsze chciałem to zrobić.-oznajmił.-To przyjemne.-kiwnęłam głową, a zaraz potem ziewnęłam.-Idziesz spać.
-Położysz się ze mną?-szepnęłam i posunęłam się robiąc mu miejsce. Położył się obejmując moją talie. Wtuliłam się w niego i usnęłam.

                      ~***~

-Proszę wstać.-ostry jak brzytwa głos pielęgniarki wybudził mnie ze snu. Widocznie kierowała te słowa do mnie, gdyż czułam brak Harrego. Podniosłam się z łóżka, a ona posadziła mnie na wózku. Gdzie my jedziemy? Gdzie jest Harry? Chwile potem znów zostałam posadzona na czymś twardym.
-Gotowa?-usłyszałam ponownie pytanie, które padło dzisiaj drugi raz z ust doktora Blacka.
-Tak.-szepnęłam. Delikatne dłonie zajęły się zdejmowaniem opatrunku. Po 10 minutach wszystko było gotowe.
-Możesz otworzyć oczy.
Bałam się. Strasznie się bałam.
Powoli zaczęłam otwierać oczy, które podrażniło jasne światło. Zamknęłam je na chwile i znowu otworzyłam. Przez pierwszą chwilę wszystko było zamglone. Lekarz wlał mi jakieś krople i wszystko zaczęło być normalne.
Ja widzę!
-Dziękuję panu!-krzyknęłam wesoła i rzuciłam się w ramiona starszemu mężczyżnie. Pan Black tylko się zaśmiał.
-Och, moje drogie dziecko.Nie ma za co.-poklepał mnie po plecach.-Możesz wrócić do domu.
Zadowolona wyszłam z gabinetu. Wszystko widziałam! To cudowne! Wyszłam na dwór. Gdzie jest Harry? Rozejrzałam się po parkingu. Ujrzałam jego auto, więc podeszłam do niego z zamiarem poczekania. W końcu go zobaczę! Tak bardzo tęsknie za jego widokiem. Po 10 minutach ujrzałam go idącego z bukietem czerwonych róź. Podbiegnęłam do niego wesoła i rzuciłam mu się w ramiona. Z początku spiął się, jednak gdy mnie poznał, upuścił bukiet na ziemie i mocno mnie przytulił. Oderwałam się od niego i objęłam twarz dłońmi. Kolczyk w brwi, oraz wardze. Te same cudowne zielone oczy. Te cudowne loczki oraz dołeczki. Tatułaże. Harry. Mój Harry. Uśmiechnęłam się do niego i wpiłam w cudowne wargi. Odwzajemnił pocałunek.
-Kocham cię.-musnęłam jego nos. Nie był mu dłużny. Również złożył całusa na moim nosie.
-Och, maleńka. Ja ciebie również kocham.

_______________________________

Rzyg tęczą. #__#

        CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Rozdział 20

-Cześć Ben.-pisnęłam do słuchawki.
-Megan. Daj Harrego do słuchawki.-warknął. Był zły. Bardzo zły.
-Ale po co?-szepnęłam.
-Nie pyjaj, tylko go daj.-zatkałam głośnik w celu krzyknięcia, jednak zrezygnowałam z tego czując ramiona owijające się na mojej tali i już po samych ramionach wiedziałam, że to ręce Harrego. Uśmiechnęłam się lekko i podałam mu słuchawke. Nie słuchałam o czym rozmawiają, byłam pogrążona we własnych myślach. Od naszego wyznania sobie uczuć, Harry zrobił się bardziej czuły. Jakby bał się, że to wszystko mnie wystraszy. Co chwila skradał mi całusy, przytulał, zabierał na spacery. To urocze. Westchnęłam cicho i odwróciłam się twarzą do niego. Objęłam dłońmi jego talie i oparłam głowę na klacie. Nawet nie zorientowałam się kiedy skończył rozmawiać z Benem.
-Co się stało?-spytałam.
-Ben i Ashley byli na policji. Byli przesłuchiwani w sprawie handlu narkotykami i bronią. Narazie nie mogą ich zamknąć, jednak są obserwowani przez policje. Podejrzewamy, że Robert jest w to zamieszany. Podrzucił broń i narkotyki, a potem zadzwonił na policje. Pojedziemy do nich na kilka dni, ale dopiero jutro.
-Naprawdę do nich pojedziemy?-szepnęłam szczęśliwa. Pogłaskał mnie po policzku i schylił się aby mnie pocałować.
-Tak. A teraz leć się przebrać, bo niedługo masz wizytę u okulisty.
Nie rozumiem po co Harry mnie tam ciągnie skoro było wiadome, że nie odzyskam wzroku. Splątałam nasze palce.
-Harry.-jęknęłam.-po co?
-Kochanie-pogłaskał mój policzek i pocałował w czubek nosa.-Odzyskasz wzrok. Musi być na to jakiś sposób.
Westchnęłam zrezygnowana i udałam się do naszego pokoju.

                       ~***~

To czekanie na wyniki nudziło mnie. Leżałam na ławce opierając głowę na nogach Harrego, który bawił się moimi włosami.
-Panna Barnes?-spytał starszy głos. Wstałam z ławki,splątałam dłoń Harrego ze swoją i zdana na niego udałam się za nim. -Mam dla państwa dobrą wiadomość. Jest szansa na to, że panna Barnes odzyska wzrok. Jednak operacja będzie musiała odbyć się szybko, gdyż kwas, który został wylany na oczy może uszkodzić wszystkie nerwy, a wtedy odzyskanie wzroku nie będzie możliwe. W sprawie operacji skontaktujemy się telefonicznie, jednak myślę, że termin za 2 tygodnie powinien być odpowiedni. Do zobaczenia.
Wyszłam z gabinetu za Harrym analizując słowa wypowiedziane przez doktora. Zimne krople spadły na moją twarz, więc wiedziałam, że znajdujemy się na dworze. Stanęłam.
-Harry-szepnęłam-ja naprawdę odzyskam wzrok? Boże! Ja odzyskam wzrok!-pisnęłam i rzuciłam mu się w ramiona. Zaśmiał się i obkręcił mnie wookół swojej osi. - Harry, to cudowne.-szepnęłam, a moje oczy zaszkliły się.
-No choć tu kochanie.-zachichotał, a ja wtuliłam się w niego. Pogłaskał mnie po policzku.-Nie płacz. Jest dobrze. -pochylił się by złożyć na moich ustach delikatny, soczysty,wspierający, czuły pocałunek.

                        ~***~

-Długo jeszcze?-spytałam znudzona. -Godzina. -odpowiedział Harry. Opuściłam swój fotel i położyłam się na nim. W radiu zaczęła lecieć piosenka One Republic- Counting Stars. Cicho zaczęłam ją sobie nucić, a po chwili do mnie dołączył Harry.
-Nie wiedziałam, że śpiewasz.-oznajmiłam zdziwiona.
-Dużo rzeczy o mnie nie wiesz, skarbie.-zachichotał, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że to prawda.
-Harry dlaczego nie masz kontaktu z rodzicami?-spytałam. Jego oddech stał się urywany. Stanęliśmy.
-Mój ojciec bił mnie, moją siostrę i moją matke. Mama tolerowała to przez jakiś czas, aż w końcu podjeła decyzję o odejściu od niego. Gdy oznajmiła to ojcowi pobił ją. Byłem mały. Miałem zaledwie 7 lat, więc nie wiedziałem co mam robić. Skuliłem się w kącie razem z Gemmą i płakałem.Chciałem, aby ojciec sobie poszedł, jednak on nas znalazł. Chcąc obronić Gemme stanęłem mu na drodze. Popchnął mnie na szklany stolik i odszedł. Od tamtego czasu nie widziałem go już nigdy więcej. Nie chciałem utrzymywać z nim kontaktu. Razem z mamą i Gemmą przeprowadziliśmy się do Holmes Chapel. Dorastałem i przynosiłem coraz więcej kłopotów. Gdy pobiłem chłopaka Gemmy, odeszłem od mamy. Nie mogłem patrzeć jak mama cierpi. Nie chciałem. Widziałem jej smutne spojrzenia. Stawałem się taki jak ojciec. Gdy odeszłem zatraciłem się w alkocholu, narkotykach,paleniu, seksie. Miałem  zaledwie 17 lat, gdy poznałem Zayna i reszte. Oni pomogli mi. Nie piłem już tak dużo i nie ćpałem. Nałóg z paleniem nadal został. Potrzebowałem piniędzy, a pomoc Robertowi przynosiła dużo kasy. Po kilku latach pojawiłaś się ty. Gdy zobaczyłem cię pierwszy raz spodobałaś mi się. Pierwszy raz pokochałem kogoś tak bardzo jak ciebie. -zakończył łamliwym głosem. Pociągnął cichutko nosem. Nie chcąc, aby cierpiał wdrapałam mu się na kolana i wtuliłam mocno w niego. Harry zanurzył głowę w moich włosach i pociągnął nosem. On płakał.
-Kochanie.-szepnęłam.-Już nigdy nikt nie skrzywdzi ciebie.
-A ty? Kiedyś odejdziesz.-jego łamliwy głos zdradzał wszystkie emocje. Ból, Strach, Miłość.
-Nie odejdę.
-Obiecujesz?
-Obiecuje.

____________________________________

Taki soł mega słit rozdział ;D

Wnerwiam się bo lata mucha. Mam jej dość. Lata i lata i lata i lata i atal. (od tyłu)

Odwala mi. O.o To wszystko przez to, że w piątek wieczorem zaryłam głową o chodnik! ;D Jak mi to opowiadali to myślałam, że padne. Wywróciłam się i zakryłam głowę kocem (bo ja byłam spajdermenem i latałam). Niby się nie ruszałam. Wszyscy strach i w ogóle. Renata podchodzi do mnie i odkrywa, a ja się ryje. Ahahahaha. Nadal z tego nie mogę.

NIGDY WIĘCEJ NIE IDĘ NA ŻADNE OGNISKO! (dobry żarcik. Xd Chcę już następne!)

A tak ogólnie to myślałam o tym aby stworzyć aska, takiego gdzie byście pytali o rozdziały, bohaterów itd. Kto za tym? :D

Rozpisałam się jak nigdy, ale to chyba dobrze. :D

         CZYTASZ = KOMENTUJESZ

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 19

Moje oczy automatycznie powiększyły się na wypowiedziane przeze mnie słowa. Ja naprawdę to powiedziałam? Harry zastygł w bezruchu.
-Nie.-szepnął i wstał z łóżka. Zostawił mnie samą. Tego obawiałam się najbardziej. Porzucenia. Wstałam z łóźka i macając rękoma ściane udałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Nie chciałam, aby to się tak rozwinęło. Chciałam dać nam czas. Chciałam, aby Harry również mnie pokochał. Widocznie za dużo chciałam. Wstałam i udałam się do konta łazięki. Skuliłam się. Co teraz będzie? Reakcja Harrego...zabolało mnie to. Zaniosłam się głośniejszym szlochem poczym zadrżałam. Czy teraz będę musiała wrócić do Bena? Ja...nie chcę. Zmęczona otarłam łzy i położyłam się na zimnych kafelkach. Nawet nie zorientowałam się kiedy usnęłam.

Przebudziłam się gwałtownie przypominając sobie wcześniejsze wydarzenia. Nie znajdowałam się w łazieńce. Znajdowałam się w pokoju. Naszym pokoju. Zamknięcie drzwi uświadomiło mi, że ktoś znajduje się razem ze mną w pokoju.
-Musimy porozmawiać.-jego głos brzmiał strasznie sucho. Zadrżałam lekko i podciągnęłam nogi do piersi. Oparłam głowę na kolanach.
-Harry. Nie ma o czym tu rozmawiać. Wyraziłam się jasno o swoich uczuciach.-szepnęłam. Poczułam ugięcie łóźka obok mnie. Harry westchnął.
-Megan. To nie miało tak być. Nie miało się tak potoczyć.
-A jak?! Jak Harry? Nic już nie zmienisz.-krzyknęłam, a zaraz potem wybuchłam histerycznym śmiechem. Harry objął moją twarz swoimi rękoma.
-Megan, uspokuj się. Ćii.-szepnął i przytulił mnie do siebie. Nie rozumiem jego zachowania. Objęłam dłońmi jego talię i oparłam głowę na torsie. Mój oddech powoli się uspokajał. -Jesteś dla mnie bardzo, bardzo ważna. Nie zapominaj o tym. -kiwnęłam lekko głową, bowiem nie było to co chciałam usłyszeć. -Jestem egoistycznym dupkiem, ponieważ chcę to co nie jest dla mnie odpowiednie. Jest dla mnie za dobre. Megan...ja nie jestem pewien, to dla mnie takie nowe, ale...ech. Kocham cię.-ostatnie dwa słowa wypowiedział cicho. Moje serce dostało się 4 obroty wyżej, niż powinno być, a uporczywe motylki ryły mi dziure w brzuchu. Pisnęłam jak małe dziecko i wpiłam się w jego doskonałe wargi. Harry lekko odsunął mnie od siebie i lekko się zaśmiał.
-Kocham cię, maleńka.-powtórzył, a ja powtórnie wpiłam się w jego wargi. Byłam szczęśliwa.

Ben:

Po ciężkim dniu w szpitalu wracałem do domu, po drodze zahaczając o szkolę. Ashley czekała na mnie na parkingu. Z jej włosów cieknął deszcz, chociaż uparcie próbowała się przed nim obronić. Uśmiechnęła się do mnie, gdy zatrzymałem auto obok niej. Ona jest taka piękna.
-Cześć, kochanie.-zaruczałem gdy wsiadła do auta. Zarzuciła mi ręce na szyję.
-No hej.-uśmiechnęła się promiennie i wpiła się w moje wargi, wplątując palce w moje włosy. Gdy odsunęłem ją od siebie jej policzki były uroczo zarumienione. Uśmiechnęłem się do niej. Musnęła mój policzek i wróciła na swoje miejsce.
-Rozmawiałeś dzisiaj z Megan?-spytała. Pokręciłem przecząco głową. Miałem zamiar porozmawiać z nią jak wrócę do domu.
Resztę drogi jak zwykle spędziliśmy na przyjemnej rozmowie. Przejeżdżając obok domu, ujrzałem tam policję. Zaparkowałem auto w garażu i razem z Ashley, która uporczywie trzymała moją dłoń udałem się przed dom.
-Dzień dobry.-przywitałem się.
-Dzień dobry. Pan Ben Barnes i Panna Ashley Stand?-kiwnąłem głową na potwierdzenie.-Pojadą państwo z nami.
-Ale o co chodzi?-spytała cieńkim głosem Ashley.
-Są państwo oskarżeni o handel bronią oraz narkotykami.

CO?!