piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 22

-Ben wszystko w porządku?-spytałam zmartwiona. Siedział już od kilku godzin na kanapie, pracując na laptopie. Kiwnął lekko głową nawet na mnie nie patrząc.-Jadę do siebie.-szepnęłam, zabierając po drodze klucze do swojego auta i torebkę wyszłam z domu. Tę noc mieliśmy spędzić razem, jednak on już pewnie o tym zapomniał. Było mi smutno. Kilka godzin wcześniej posprzeczaliśmy się o jakieś głupstwo. Od tamtego czasu Ben się do mnie nie odzywa. Rozumiem, że martwi się o Megan, ale bez przesady. Megan ma Harrego, a ten nie wygląda na takiego, który nie potrafiłby jej obronić. Zresztą ja też się o nią martwię. Stała się dla mnie ważna, tak samo jak Ben.
Wsiadłam do samochodu i wyjechałam na ulicę. Dla lekkiego odprężenia włączyłam muzykę. Z głośników popłynęła spokojna piosenka Coldplay. Preferowałam spokojną muzykę, a Ben tą...tą taką ostrą.
Może zbyt dużo nas różni?
Może dlatego często się kłócimy? Jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami siebie. Ben woli ciemy ubiór, ja stawiam na kolorowy, bardziej optymistyczny. Jestem optymistką, on po części pesymistą oraz realistą. Często się uśmiecham, Ben często chodzi przygnębiony.
Za dużo rzeczy nas różni, jednak...zakochałam się w nim. On jest tak strasznie kochany oraz opiekuńczy, że czasami mnie to przytłacza. Jestem zagubiona kiedy nie odzywa się do mnie. Często po jakiejś godzinie przechodzi mu, ale dzisiaj było inaczej. Po prostu mnie zignorował.
Otarłam płynącą po policzku łzę i zaparkowałam przed swoim mieszkaniem. Wyszłam z auta i weszłam do zimnego mieszkania. Pierwsze co zrobiłam to włączyłam ogrzewanie. Zdjęłam buty, torebkę oraz klucze postawiłam na szafce. Założyłam puchate kapcie, w kształcie głów psa i udałam się w głąb mieszkania, zapalając po drodze światła. Weszłam do kuchni i przygotowałam sobie sałatkę. Nie jadam tłustych rzeczy. Gdy zjadłam sałatkę, posprzątałam po sobie i udałam się do sypialni. Gdy tylko do niej weszłam na moją twarz wstąpił uśmiech. Na dużym łóżku, leżał wielki biały miś z czarną kokardą. Był to prezent, który kiedyś dostałam od Bena. Wzięłam swoją piżamę, która składała się z wielkiej białej koszulki oraz krótkich czarnych shortów i udałam się do łazienki. Wzięłam długą, gorącą kąpiel i udałam się do łóżka. Była dopiero godzina 21.32, ale byłam strasznie zmęczona. Miałam dość dzisiejszego dnia. Wtuliłam się w misia od Bena, który był przesiąknięty jego zapachem i usnęłam.

                        ~***~

Pukanie do drzwi, obudziło mnie. Ziewnęłam i otworzyłam oczy. Spojrzałam na zegarek. Była 23.11. Kto to może być? Ubrałam swoje kapcie i tuląc misia od Bena udałam się otworzyć. W drzwiach stał nie kto inny jak Ben. Na moje policzki wstąpił rumieniec przez to w jakim zobaczył mnie stroju. Stałam przed nim w krótkich spodenkach, dużej koszuli, kapciach w kształcie głów psa, w rozwalonej kitce, tuląc się do misia, którego natychmiast odłożyłam na szafkę.
-Coś się stało?-spytałam szeptem, opuszczając głowę.
-Przepraszam, Ashley.-szepnął i uniósł mój podbrudek. Zamknęłam oczy nie chcąc, aby zobaczył moje łzy.-Otwórz oczy, skarbie.-zadrżałam lekko. Pierwszy raz mnie tak nazwał. Otworzyłam załzawione oczy. Ben natychmiast mnie do siebie przytulił.
-Ben. Czy my musimy się ciągle kłócić? To staje się coraz częściej.-szepnęłam i spojrzałam na niego. Posłał mi smutny uśmiech. Wplątałam swoje palce w jego włosy i zdesperowana wpiłam się w jego usta. Odwzajemnił pocałunek, błądząc dłońmi po moich plecach. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej podniecający. Oderwałam się od niego. Splątałam nasze dłonie i pociągnęłam go w strone sypialni. Gdy już się tam znależliśmy, oplotłam jego talie i spojrzałam mu w oczy. Widniała w nich troska i czułość. Musnęłam jego usta i oparłam swoje czoło o jego.
-Kocham cię.-szepnęłam. Moje serce przyśpieszyło. Czułam się jak zakochana po uszy smarkula. Ben chwycił moją twarz w swoje wielkie dłonie. Musnął swoim nosem mój i szepnął cztery najważniejsze słowa.
-Ja ciebie też kocham.
Na moje usta automatycznie wpłynął uśmiech. Wpiłam się w jego usta, wkładając ręce pod jego koszulkę. Ben popchnął mnie na łóżko, nadal całując. Zachichotałam cicho i sciągnęłam jego koszulkę. Nie był dłużny. Również ściągnął moją. Zarumieniłam się i zakryłam piersi ręką.
-Nie zakrywaj się, skarbie.-pocałował kącik moich ust. Odkrył moje piersi i zaczął je masować. Jęknęłam cicho.

To co działo się później tylko umocniło nasz związek.

_________________________________________

Taki rozdział bez Harrego i Megan, jednak z Benem i Ashley.

Jednak on mi się podoba. Taki fajny, słodziutki.

         CZYTASZ = KOMENTUJESZ.

2 komentarze: