Wstając z łóżka wywróciłam się o pudła porozwalane po całym moim pokoju. Zaczęłam szukać okularów, które nie pamiętam gdzie wczoraj położyłam. Zrezygnowana sięgnęłam pod łóżko wyciągając spod niego kapcie, z których wyleciały okulary. Zaśmiałam się z własnej głupoty poczym wcisnęłam okulary na nos. Wyszłam z pokoju, wędrując do kuchni, która jako jedyna była w normalnym stanie. W kuchni siedział tato. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. Bardzo kochałam oraz szanowałam mojego tatę. On był najlepszym co mogło zdarzyć się w moim życiu. Jestem adoptowana. Ten o to człowiek zaadoptował mnie 3 lata temu, gdy moja matka mnie porzuciła. Ben jest bardzo kochaną osobą. Jest kochany, czuły, opiekuńczy, ale ze względu na to jaki jest zabiegany, nie może się ustatkować. Trochę mi go szkoda, ale wiem, że prędzej czy póżniej znajdzie odpowiednią dla siebie dziewczynę. W końcu ma tylko 32 lata.
-Witaj Megan-uśmiechnął się ciepło poczym gestem ręki poprosił abym usiadła obok niego.
-Cześć tato-powiedziałam, a na jego twarz wstąpił uśmiech. Lubił gdy tak do niego mówiłam. Czuł się jak prawdziwy ojciec.
-Wyspałaś się?-spytał, kończąc śniadanie. Poszłam w jego ślady i przygotowałam sobie kanapki z Nutellą.
-Nie za bardzo.-oznajmiłam.
Przez resztę śniadania siedzieliśmy w ciszy. Odeszłam od stołu i udałam się na góre.
-Pośpiesz się, mamy tylko 10 minut!-krzyknął Ben. Wbiegłam do swojego pokoju. Podeszłam do pudeł z ciuchami, z których wyciągnęłam za duży kremowy sweter, czarne leginsy oraz czarne trampki. Ubrałam się w wybrany zestaw, włosy zostawiłam rozpuszczone i byłam gotowa. Chwyciłam jeszcze swoją zieloną torbę i zeszłam na dół. Przy drzwiach stał Ben. Jego włosy jak zwykle były roztrzepane po całej głowie, a na ustach gościł uśmiech. Ben jest cholernie przystojny. Nigdy w życiu nie powiedziałabym, że ma on 32 lata. Wygląda na owiele młodszego, przez co wiele osób myli mnie z jego siostrą. Czuje się wtedy strasznie staro.
-Gotowa na pierwszy dzień?-spytał otwierając mi drzwi.
-Nie, ale jedźmy już.-szepnęłam poprawiając okulary.
Droga do szkoły przebiliśy w milczeniu. Każde z nas było pogłębione we własnych myślach, które przerwało wrzeszczenie dobiegające z radia. Teraz nasuwa się pytanie. Kto słucha z nas metalu? Ben. Na początku przeszkadzało mi to, lecz teraz po 3 latach sluchania tego, przyzwyczajiłam się.
W pewnym momencie Ben gwałtownie zachamował. Spojrzałam na dziewczyne stojącą przed autem. Była drobna, a jej twarz wyglądała na przestraszoną. Stała z rękoma wyciągniętymi przed siebie. Ben wyszedł z auta. Udał się w strone dziewczyny.
-Uważaj jak chodzisz kobieto!-krzyknął. I wtedy spojrzała na Bena przez co musiała nieżle podnieś głowę do góry. Ben jest wysoki. Strasznie wysoki.
-To ty może bądż czujniejszy!
-O! Nie! A kto kurwa wylatuje mi prosto pod koła?-warknął Ben, na co trochę się przestraszyłam. Wysiadłam z auta i stanęłam obok Bena. On, ani ona zdawali się mnie nie zauważyć.
-Nawet kurwa spokojnie przejść przez ulicę nie można, bo kurwa jakieś pedały w glanach ci wyskakują.
Widziałam jak twarz Bena przybrała czerwony odcień. Ścisnęłam lekko jego ramie czym zwróciłam na siebie uwagę.
-Choć-pociągnęłam go do samochodu.
Drogę przebyliśmy w milczeniu. Tato ponarzekał trochę na temat tej wrednej baby i zgłośnił muzykę w odtwarzaczu. Przez cały czas śmiałam się w myślach z tego jak dziecinni potrafią być dorośli.
Samochód zgasł, a ja jękłam.
Szkoła.
-Przyjadę o 15-uściślił.-trzymaj się, mała-pocałował mnie w czubek głowy. Wysiadłam z auta.
-Witaj jebana szkoło-szepnęła do siebie i ruszyłam w strone budynku.
czwartek, 5 grudnia 2013
Rozdział 1
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bossssskie!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Haha. Pedał w glanach - mój ideał :D ;)
OdpowiedzUsuń